czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 2


Obróciłam się gwałtownie do tego kogoś, a tym kimś okazał się chłopak na którego wylałam alkohol.
-Czego chcesz? -wysyczałam przez zęby.
-Chciałem... przeprosić. Wiesz jestem już trochę napity no i... -chłopak nie dokończył. Na twarzy zrobił się cały zielony. Chciałam się od niego odsunąć bo wiedziałam co zaraz się stanie ale ten dalej trzymał mnie za nadgarstek. Po chwili puścił na mnie pawia. Byłam cała brudna od jego wymiocin od bluzki po spodnie.
-Fuuuj! - tylko tyle z siebie potrafiłam wykrzyczeć.
-O kur*a. Przepraszam!
-Chłopie coś ty najlepszego zrobiło! Pogięło Cię! Nie mogłeś się obrócić?! Tylko prosto we mnie zwymiotować?! -krzyczałam na niego jak by ktoś mi wsadził szpilkę w dupę.
-Sorry, nie chciałem... serio.... chodź może odwiozę Cię do domu?
-W tym stanie?!
-Yyy... no to może ty weź poprowadź. -chłopak wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu i mi je podał. -Chodź tutaj jest mój samochód.
Obydwoje do niego wsiedliśmy. Odpaliłam samochód i odtworzyłam okna bo nieźle ode mnie waliło.
-Jeszcze raz przepraszam. Nie chciałem, głupio wyszło... A no i tu jest twoja kasa... -chłopak niepewnie podał mi pieniądze.
-Weź się nią wypchaj. -powiedziałam oschle, ten rzucił kasę na tylne siedzenie, na co ja wydobyłam z siebie zwykłe Pff..
-A tak ogółem to jestem Justin.- przedstawił się, i wystawił rękę w moim kierunku.
-Monika, nie podam Ci ręki bo jest lepka od twoich wymiocin.- ten cofnął rękę.
Po paru minutach byłam już pod wielkim szklanym budynkiem. Po mnie Justina było widać, że jest zdziwiony, że taka „zwykła” kelnerka mieszka w takim budynku.
-Coś nie tak? -zapytałam go, machając mu jego kluczykami przed twarzą.
-Nie wszystko okej. Tylko ty na pewno tu mieszkasz?
-Tak, jak bym tutaj nie mieszkała nie przyjeżdżała bym tutaj. To chyba logiczne...
-No, tak. Tylko....no... wiesz... musisz dużo tam zarabiać skoro, mieszkasz w jednym z najdroższych mieszkać w Nowym Jorku.
-Mam bogatych rodziców. -jego wyraz twarzy zrobił się jeszcze dziwniejszy niż przed chwilą.
-To po jaką cholerę pracujesz jako barmanka?
-Długa historia i nie mam zamiaru Ci się z niej tłumaczyć. Trzymaj lepiej te kluczyki bo ręka mi już drętwieje. -wziął ode mnie kluczyki. Miałam już wysiąść kiedy wpadło mi do głowy jedno pytanie.
-Jak chcesz wrócić do domu skoro jesteś piany?
-Normalnie, siądę za kierownicę i pojadę.
-Jesteś pojebanym człowiekiem.- skwitowałam, na co ten po prostu cwaniacko się uśmiechnął.
-To powodzenia abyś się nie zabił...abyś nie pozabijał ludzi po drodze.
-Spokojnie, to nie jest moja pierwsza jazda po pijaku.
-Tak, to potwierdza to, że jesteś mega pojebanym człowiekiem i trzeba się trzymać od ciebie jak najdalej.
-To nie było miłe.
-Ja nie jestem miła. Nara. - w końcu wyszłam z samochodu. Wchodząc do budynku udałam się od razu do windy, wcisnęłam przycisk 25. Ludzie którzy koło mnie stali, dyskretnie próbowali zatkać nos, odgonić smród który ode mnie się wydobywał. Na co ja tylko chytrze się uśmiechnęłam. Dojechałam na 25 piętro i szybko opuściłam windę i weszłam do domu. Zrzuciłam z siebie obrzygane ciuchy i weszłam do salonu. Jak zwykle nikogo nie było, a na stole leżała karteczka od rodziców.
Pojechaliśmy na delegację, jak dobrze pójdzie to wrócimy za dwa tygodnie lub później. Jeszcze do Ciebie zadzwonimy. Bądź grzeczna i pamiętaj aby chodzić do pracy.
Mama i Tata.”
Na mojej twarzy widniał wielgachny uśmiech, dwa tygodnie bez marudzenia. Poszłam do łazienki i wzięłam długą gorąca kąpiel z bąbelkami a do tego z papierosem w ustach. Lepiej być już nie może.... Po 30 minutach wyszłam i się ogarnęłam. Poszłam do naszego „mini kina” i zaczęłam oglądać film, nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
________________________
Wow! Pod ostatnim rozdziałem było 7 komentarzy! DZIĘKUJĘ! <3 Może uda się teraz dobić do 10? Było by bardzo miło ; )  
A tak to jak wam podoba się przebieg wydarzeń, jakieś opinie? 
A tak już na zakończenie, jeżeli chce ktoś być informowany o nowych rozdziałach niech napisze w komentarzu ; )
Czytasz-Komentuj ; )    

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 1


Szłam Nowojorskim chodnikom paląc papierosa. Klnąc w myślach, że jak co ranek, zaspana chodzę do pracy- baru. Pracuję jako barmanka. Absurd... moi rodzice zarabiają po kilkanaście tysięcy miesięcznie na koncie mają spokojnie ponad milion euro a ja popierdzielam o 10 rano do baru. Rodzice chcą mnie w ten sposób ukarać za moje zachowanie. Jak to oni powiedzieli jeżeli potrafię upijać się do nie przytomności, spędzać noce na izbie wytrzeźwień, brać narkotyki to potrafię również pracować. Co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Jestem kiepska w tej pracy nic mi nie wychodzi. Nie umiem nawet wymówić połowy nazw tych drinków a o zrobieniu to nawet nie wspomnę. Zazwyczaj jak klienci chcą abym im coś zaproponowałam polecam im specjalność zakładu „wódkę”.
Właśnie wchodziłam do baru. Był zupełnie pusty a za ladą stała już Marcela. Marcela była moją dobrą koleżanką z pracy. Zawsze chroniła mnie przed szefem jak się spóźniałam lub po prostu nie przychodziłam. Była tutaj jedyną osobą która mnie nie podkablowała. Wszyscy inni to od razu lecieli na skargę do szefa bo wiedzieli, że dostaną za to wynagrodzenie.
-Cześć Marcela. -przywitałam się z dziewczyną całusem w policzek.
-Hej. Ale ty śmierdzisz tymi papierosami. -śmiesznie skrzywiła się dziewczyna.
-Spoko wezmę gumę, jak tak bardzo Ci przeszkadza.
Wchodząc na zaplecze rzuciłam torebkę z krzesło a z kieszeni wyciągnęłam miętową gumę i poszłam do dziewczyny. Z rana zawsze jest spokojnie. Dopiero gdzieś tak o godzinie 15 ludzie zaczynają się schodzić i zaczyna się urwanie głowy. Na szczęście z Marcelą mam układ, że ona robi różnego rodzaju drinki, napoje itp. a ja latam z tacą i podaję je ludzie. Gorzej robi się o godzinie 20 kiedy to ludzie jak pszczoły na widok miodu zlatują się baru.
-Borze czemu ich dzisiaj tak wiele?! Jak byśmy dzisiaj wódkę rozdawali za darmo.
Marcela się głośno roześmiała.
-Przecież dzisiaj jest piątek i młodzież ma wolne od szkoły. To chcą się upić. Powinnaś coś o tym wiedzieć. -Marcela poruszała zabawnie brwiami przy czym szturchała mnie łokciem.
-Taa... a ja zamiast się upić to latam z tą tacą koło jakiś śmierdzących ludzi.
-Poczuj się tak jak inni latają koło Ciebie.
-Ja chociaż nie śmierdzę... chyba.
-Ha ha. Dobra bierz te drinki i leć.
Dziewczyna położyła mi 6 drinków na tacę a ja poszłam z nią pomału tak aby ich nie rozlać. Podeszłam do stolika gdzie było 3 chłopaków i 3 dziewczyny. Byli już nieźle nawaleni. Zaczęłam stawiać drinki na ich stolik a jeden bezczelnie patrzył się mi w biust. Spiorunowałam go spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Odpowiedziałam mu tym samym uśmiechem. Trzymając ostatniego drinka zamiast położyć go grzecznie na stoliku to ja wzięłam go i jego całą zawartość wylałam na chłopaka która gapił mi się w biust. Ten zaskoczony całą tą sytuacją podskoczył i zaczął na mnie kląć. Ja wydałam z siebie tylko Ups... obróciłam się na pięcie i poszłam do baru. Na moje ogromne nieszczęście całą tą sytuację widział mój szef.
-No to już po mnie. -powiedziałam pod nosem.
Złapał mnie gwałtownie za rękę i zaczął mnie szarpać.
-Co ty sobie do jasnej anielki wyobrażasz?! Że możesz tak bezkarnie oblewać klientów piciem?! Co w ciebie dziewczyno wstąpiło?! -krzyczał, krzyczał i jeszcze raz krzyczał. Nie miałam najmniejszego zamiaru już tego słuchać ale, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji patrzyłam na rozwścieczonego właściciela lokalu.
-A teraz idź go przeprosić! -rozkazał mi szef.
Bez jakich kol wiek uwag podreptałam do stolika przy którym siedział ten chłopak.
-Przepraszam.- powiedziałam do mokrego chłopaka
-Przepraszam? Wiesz ile te ciuchy kosztowały?!- chłopak zaczął krzyczeć i wymachiwać rękoma.
-Jeżeli chcesz to mogę Ci oddać za nie kasę.
-Ta bo taką durną kelnereczkę jak ty na to stać. -powiedział kpiąco.
Zacisnęłam mocno zęby aby nie powiedzieć czegoś czego pożałuję, chociaż w głowie chodziło mi dużo obelg na tego kretyna.
-No to, niestety zdziwię Cię. Ale stać mnie aby oddać Ci pieniądze za zniszczone ubrania tylko powiedz ile.
Chłopak zrobił zaciekawioną minę i powiedział cenę.
-Cztery tysiące.
Zmierzyłam jego od góry do dołu robiąc przy tym zaciekawioną minę.
-Coś nie tak? Nie masz tylu pieniędzy? -zakpił ze mnie śmiejąc się na głos, po chwili dołączyli do niego jego towarzysze.
-Ależ skądże, mam. Tylko pomyślałam, ze będę musiała Ci dorzucić parę groszy na lepsze ubrania bo cóż... te nie są zbytnio atrakcyjne...
Chłopak patrzy się na mnie jak na idiotkę a ja poszłam na zaplecze i wzięłam do ręki torebkę. Podeszłam do niego i wyjęłam kwotę którą ode mnie oczekiwał za zniszczone ubrania. Położyłam pieniądze na stole i wyszłam z baru zapalając papierosa, ze złości. Po chwili usłyszałam, jak ktoś krzyczy za mną „Poczekaj” zignorowałam to i szłam dalej, po chwili poczułam jak ktoś trzyma mnie za nadgarstek.
_________________________________________
Cześć, mam nadzieje, że spodoba wam się to opowiadanie ; ) Ucieszyła bym się jak były by jakieś komentarze pod rozdziałem ; ) 
Czytasz=Komentujesz