Przepraszam,przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Cholernie źle się z tym czuję ale muszę wam napisać, że NIE będzie już kolejnych rozdziałów na tym blogu. Przepraszam was, że tak nagle i nie uprzedziłam was ale to pisanie było już takie na siłę. Zaczęłam pisać 20 rozdział ale nie umiem go skończyć. Po prostu nie mam już weny i chęci ciągnąć dalej to opowiadanie. Jeżeli kogokolwiek rozczarowałam tym to naprawdę bardzo mi przykro i PRZEPRASZAM. Wiem, opowiadanie powinno mieć jakieś sensowne zakończenie a ja tutaj tak nagle. Jestem na siebie zła ale przecież nie napiszę w 20 rozdziale, że Monika i Justin wyszli i uderzył w nich samochód i koniec. Bez sensu co nie? Dlatego właśnie postanowiłam poinformować was w taki oto sposób. Jeszcze raz bardzo was przepraszam i chciałam was prosić o ostatnią rzecz. Jestem ciekawa ile osób czytało to opowiadanie. Napiszcie w komentarzu po prostu "czytałam" Z góry dziękuję.
No i chciałam jeszcze podziękować za to, że byliście ze mną przy tych lepszych i gorszych rozdziałach KOCHAM WAS! I trudno jest mi się z wami pożegnać ale cóż.... może jeszcze kiedyś zacznę pisać inne opowiadanie i się na nie natkniecie kto wie? Ale jeszcze raz DZIĘKUJĘ WAM za to, że byliście !
Bliście najlepszymi czytalnikami jakich można sobie tylko wyobrazić!
Kocham was xoxo
czwartek, 2 maja 2013
sobota, 27 kwietnia 2013
Rozdział 19
Każdy człowiek zmienia w końcu swoje
podejście do życia. Jego priorytety ulegają zmianie. U mnie
właśnie tak się stało. Zrozumiałam, że Justin jest chłopakiem,
którego potrzebowałam. Pojawił się, gdy wszyscy inni się ode
mnie odwrócili. Przyjaciele? Nie. Oni byli ludźmi łaknącymi kasy.
Nie troszczyli się o coś takiego jak miłość, przyjaźń,
rodzina.. Sama należałam do tych osób. Właśnie – należałam.
Wszystko się zmieni, gdy wyjdę ze szpitala.
- Monika, skarbie..
Dopiero teraz przypomniałam sobie o obecności Justina.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Widzę, że jesteś zmęczony. Idź do hotelu, prześpij się. Wszystko będzie dobrze. Już nic mi nie grozi.
- Nie zostanę tutaj.
- Naprawdę jest dobrze, nie martw się dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – odpowiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
Obudziłam się, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę.
- .. jej stan jest dużo lepszy, ale uraz na psychice może jeszcze długo pozostać. To było dla niej zbyt wiele emocji, przerażających emocji. Sądzę, że teraz powinna przez jakiś miesiąc unikać kontaktów z ludźmi, zbyt szybkie podanie ręki na powitanie może spowodować u niej wielki lęk.
- Dziękuję bardzo. Zadbamy o nią. Do widzenia.
- Do widzenia – powiedział lekarz.
Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice tu przyjechali. Po tym wszystkim co mi powiedzieli, co zrobili .. teraz próbują być dobrymi opiekunami? Nie wydaje mi się, że im to wyjdzie.
Drzwi od sali uchyliły się, zobaczyłam ich. Pełnych troski, mama miała zaczerwienione oczy, a tato smutek wymalowany na twarzy. Zbliżyli się do mnie powolnym krokiem, chyba nie chcieli, żebym się przestraszyła. Siadając na skraju łóżka delikatnie się do mnie uśmiechnęli, lecz nie trwało to długo, bo moją miną wyraziłam wszystkie emocje, które mi towarzyszyły przez ostatni czas. Ból, rozczarowanie, złość.. Złość na nich, za to jacy byli.
- Skarbie.. – zaczęła mama, ale jej przerwałam.
- Nie mamo, nie chcę niczego słuchać. Nie wiem jak się dowiedzieliście w ogóle, że tu jestem. Skąd? Od kogo? Delegacja nie była ważniejsza?
- Córeczko to nie tak..
- Przestań! – krzyknęłam. - Kto po Was zadzwonił? Po co?!
- Twój kolega.. Justin. Powiedział nam co się stało. Przepraszamy, że do tego dopuściliśmy.
- Myślisz, że przeprosiny wystarczą?
- Nie, ale posłuchaj.
- Nie, to ja mam Wam coś do powiedzenia. Jesteście najgorszymi rodzicami, jakich tylko można mieć. Przez tyle lat nie interesowaliście mnie. Nie pokazywaliście mi jak kochać, szanować.. Nigdy nie było Was w domu, kiedy miałam problem dawaliście mi pieniądze, żebym poszła na zakupy. Ale nie - ja wtedy chodziłam się upić, tylko to mogłam zrobić, nie kochana przez rodziców, chłopaka.. wtedy poznałam Robina. Zaimponował mi, ale tylko na początku.. Ćpał, pił. Kiedy na ostatnim koncercie był na haju – zdenerwował się i mnie uderzył. Ale Was nie było. To Justin mi pomógł, był przy mnie kiedy cierpiałam, kiedy potrzebowałam z kimś pogadać, wyżalić się. To ON wspierał mnie, kiedy do internetu wrzucili filmik. W roli głównej byłam ja – naga i Robin. To JUSTIN dał mi do zrozumienia, że przez to nie jestem „brudna”. Przy nim czułam się idealnie, pokazał mi jak kochać..
Odwracając wzrok od rodziców zobaczyłam, że w drzwiach ktoś stoi. Nie było zbyt dobrego światła, ale te rysy twarzy dostrzegę wszędzie.
- Roo..robin – po mojej twarzy od razu zaczęły lecieć łzy.
- Cześć mała, myślałaś, że się mnie pozbędziesz? – powiedział rozdrażniony.
- Wynoś się stąd zboczeńcu – wtrącił się ojciec. – OCHRONA!
- Myśli pan, że tutaj nie mam znajomości? Tej gównianej szmacie nic nie pomoże.
Podszedł do mnie, mojego tatę ogarnęła frustracja. Powalił go prawym sierpowym, ale nie był tak silny jak ten damski bokser. Oddał dwa razy mocniej, patrząc ze złością w podłogę. Z zadowoleniem stwierdził, że mu się należało. Ojciec stracił przytomność.
- Daj nam spokój, proszę, proszę. Zapłacimy Ci, tylko nie rób nam krzywdy.. – łkała moja matka.
- Nie chcę kasy idiotko, chcę zemsty. Twoja córka zadarła z niewłaściwą osobą, mnie się nie upokarza. Zamachnął się uderzając ją w twarz, a ta osunęła się na ziemię. Czułam, że koniec nadchodzi.
- Skarbie, może się zabawimy? – zwrócił się do mnie. – No powiedz szczerze?
Nie tęsknisz za tymi chwilami w mojej sypialni, albo na tylnym siedzeniu w moim samochodzie? Zróbmy to tu i teraz.
Zaszalej ostatni raz w swoim nędznym życiu.
Chwycił mnie za nadgarstki przyciskając jednocześnie do szpitalnego łóżka. Zaczął nachalnie całować, już miał się brać za moją bluzkę, kiedy usłyszałam huk i zobaczyłam w drzwiach oszołomionego Justina. Nie czekał na reakcję Robina, od razu go znokautował. Zaczął go kopać po twarzy, brzuchu, nogach.. Nie chciałam, żeby go zabił.
- Jus! Przestań, proszę. Zostaw go policji! Justin, Jus..
Ale on nie zwracał uwagi na moje słowa, krew lała się strumieniami z głowy Robina. Nie chciałam odwiedzać go w więzieniu.
- KOCHANIE PRZESTAŃ! Zrób to dla mnie! – rzuciłam się na niego jednocześnie przytulając. Oplotłam jego ciało, które automatycznie się rozluźniło. Odwrócił się w moją stronę, spojrzał głęboko w oczy.
- Powiedz mi, że nic Ci nie zrobił, że nie zdążył?! Proszę.
- Spokojnie. Nie zdążył. Zawsze pojawiasz się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Gdyby nie Ty, nie wiem co by ze mną teraz było. Kocham Cię.. – powiedziałam cała roztrzęsiona.
Po chwili otrząsnęłam się, przypominając sobie o rodzicach. Automatycznie zanurkowałam ręką w tylnej kieszeni chłopaka wyciągając telefon. Zadzwoniłam na policję i wszystko im powiedziałam. W tym samym czasie Justin wcisnął guzik, który był w każdej sali, w razie gdyby coś złego działo się z pacjentem. Od razu przybiegł lekarz, a zanim pielęgniarka. Kazali nam się odsunąć, zawołali wolontariuszy, którzy zabrali moich opiekunów gdzie indziej. Za chwilę przyjechała policja, złożyliśmy zeznania, a Robina zabrali. Tym razem się nie wywinie, przynajmniej mam taką nadzieję.
Wtulona w Justina przeszłam do innego pokoju, który wskazała mi pielęgniarka. Usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie. Siedzieliśmy dłuższy czas w ciszy. Nie potrafiłam nic mówić. Widziałam, że Jus mocno się nad czymś zastanawia, bo co chwilę przegryzał wargę. W końcu odwrócił się i spojrzał prosto na mnie. Wstrzymałam powietrze nie wiedząc o co chodzi.
- Przeprowadź się do mnie – tych słów się nie spodziewałam.
W tym wieku. Taka decyzja. Nie wiem co robić.
- Monika, skarbie..
Dopiero teraz przypomniałam sobie o obecności Justina.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Widzę, że jesteś zmęczony. Idź do hotelu, prześpij się. Wszystko będzie dobrze. Już nic mi nie grozi.
- Nie zostanę tutaj.
- Naprawdę jest dobrze, nie martw się dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – odpowiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
Obudziłam się, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę.
- .. jej stan jest dużo lepszy, ale uraz na psychice może jeszcze długo pozostać. To było dla niej zbyt wiele emocji, przerażających emocji. Sądzę, że teraz powinna przez jakiś miesiąc unikać kontaktów z ludźmi, zbyt szybkie podanie ręki na powitanie może spowodować u niej wielki lęk.
- Dziękuję bardzo. Zadbamy o nią. Do widzenia.
- Do widzenia – powiedział lekarz.
Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice tu przyjechali. Po tym wszystkim co mi powiedzieli, co zrobili .. teraz próbują być dobrymi opiekunami? Nie wydaje mi się, że im to wyjdzie.
Drzwi od sali uchyliły się, zobaczyłam ich. Pełnych troski, mama miała zaczerwienione oczy, a tato smutek wymalowany na twarzy. Zbliżyli się do mnie powolnym krokiem, chyba nie chcieli, żebym się przestraszyła. Siadając na skraju łóżka delikatnie się do mnie uśmiechnęli, lecz nie trwało to długo, bo moją miną wyraziłam wszystkie emocje, które mi towarzyszyły przez ostatni czas. Ból, rozczarowanie, złość.. Złość na nich, za to jacy byli.
- Skarbie.. – zaczęła mama, ale jej przerwałam.
- Nie mamo, nie chcę niczego słuchać. Nie wiem jak się dowiedzieliście w ogóle, że tu jestem. Skąd? Od kogo? Delegacja nie była ważniejsza?
- Córeczko to nie tak..
- Przestań! – krzyknęłam. - Kto po Was zadzwonił? Po co?!
- Twój kolega.. Justin. Powiedział nam co się stało. Przepraszamy, że do tego dopuściliśmy.
- Myślisz, że przeprosiny wystarczą?
- Nie, ale posłuchaj.
- Nie, to ja mam Wam coś do powiedzenia. Jesteście najgorszymi rodzicami, jakich tylko można mieć. Przez tyle lat nie interesowaliście mnie. Nie pokazywaliście mi jak kochać, szanować.. Nigdy nie było Was w domu, kiedy miałam problem dawaliście mi pieniądze, żebym poszła na zakupy. Ale nie - ja wtedy chodziłam się upić, tylko to mogłam zrobić, nie kochana przez rodziców, chłopaka.. wtedy poznałam Robina. Zaimponował mi, ale tylko na początku.. Ćpał, pił. Kiedy na ostatnim koncercie był na haju – zdenerwował się i mnie uderzył. Ale Was nie było. To Justin mi pomógł, był przy mnie kiedy cierpiałam, kiedy potrzebowałam z kimś pogadać, wyżalić się. To ON wspierał mnie, kiedy do internetu wrzucili filmik. W roli głównej byłam ja – naga i Robin. To JUSTIN dał mi do zrozumienia, że przez to nie jestem „brudna”. Przy nim czułam się idealnie, pokazał mi jak kochać..
Odwracając wzrok od rodziców zobaczyłam, że w drzwiach ktoś stoi. Nie było zbyt dobrego światła, ale te rysy twarzy dostrzegę wszędzie.
- Roo..robin – po mojej twarzy od razu zaczęły lecieć łzy.
- Cześć mała, myślałaś, że się mnie pozbędziesz? – powiedział rozdrażniony.
- Wynoś się stąd zboczeńcu – wtrącił się ojciec. – OCHRONA!
- Myśli pan, że tutaj nie mam znajomości? Tej gównianej szmacie nic nie pomoże.
Podszedł do mnie, mojego tatę ogarnęła frustracja. Powalił go prawym sierpowym, ale nie był tak silny jak ten damski bokser. Oddał dwa razy mocniej, patrząc ze złością w podłogę. Z zadowoleniem stwierdził, że mu się należało. Ojciec stracił przytomność.
- Daj nam spokój, proszę, proszę. Zapłacimy Ci, tylko nie rób nam krzywdy.. – łkała moja matka.
- Nie chcę kasy idiotko, chcę zemsty. Twoja córka zadarła z niewłaściwą osobą, mnie się nie upokarza. Zamachnął się uderzając ją w twarz, a ta osunęła się na ziemię. Czułam, że koniec nadchodzi.
- Skarbie, może się zabawimy? – zwrócił się do mnie. – No powiedz szczerze?
Nie tęsknisz za tymi chwilami w mojej sypialni, albo na tylnym siedzeniu w moim samochodzie? Zróbmy to tu i teraz.
Zaszalej ostatni raz w swoim nędznym życiu.
Chwycił mnie za nadgarstki przyciskając jednocześnie do szpitalnego łóżka. Zaczął nachalnie całować, już miał się brać za moją bluzkę, kiedy usłyszałam huk i zobaczyłam w drzwiach oszołomionego Justina. Nie czekał na reakcję Robina, od razu go znokautował. Zaczął go kopać po twarzy, brzuchu, nogach.. Nie chciałam, żeby go zabił.
- Jus! Przestań, proszę. Zostaw go policji! Justin, Jus..
Ale on nie zwracał uwagi na moje słowa, krew lała się strumieniami z głowy Robina. Nie chciałam odwiedzać go w więzieniu.
- KOCHANIE PRZESTAŃ! Zrób to dla mnie! – rzuciłam się na niego jednocześnie przytulając. Oplotłam jego ciało, które automatycznie się rozluźniło. Odwrócił się w moją stronę, spojrzał głęboko w oczy.
- Powiedz mi, że nic Ci nie zrobił, że nie zdążył?! Proszę.
- Spokojnie. Nie zdążył. Zawsze pojawiasz się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Gdyby nie Ty, nie wiem co by ze mną teraz było. Kocham Cię.. – powiedziałam cała roztrzęsiona.
Po chwili otrząsnęłam się, przypominając sobie o rodzicach. Automatycznie zanurkowałam ręką w tylnej kieszeni chłopaka wyciągając telefon. Zadzwoniłam na policję i wszystko im powiedziałam. W tym samym czasie Justin wcisnął guzik, który był w każdej sali, w razie gdyby coś złego działo się z pacjentem. Od razu przybiegł lekarz, a zanim pielęgniarka. Kazali nam się odsunąć, zawołali wolontariuszy, którzy zabrali moich opiekunów gdzie indziej. Za chwilę przyjechała policja, złożyliśmy zeznania, a Robina zabrali. Tym razem się nie wywinie, przynajmniej mam taką nadzieję.
Wtulona w Justina przeszłam do innego pokoju, który wskazała mi pielęgniarka. Usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie. Siedzieliśmy dłuższy czas w ciszy. Nie potrafiłam nic mówić. Widziałam, że Jus mocno się nad czymś zastanawia, bo co chwilę przegryzał wargę. W końcu odwrócił się i spojrzał prosto na mnie. Wstrzymałam powietrze nie wiedząc o co chodzi.
- Przeprowadź się do mnie – tych słów się nie spodziewałam.
W tym wieku. Taka decyzja. Nie wiem co robić.
____________________________________________________________
Rozdział napisałam gościnnie, mam nadzieję, że nie zawiodłam niczyich oczekiwań jeśli chodzi o to, co się w nim wydarzyło. Jeśli @IgrzyskaSmierci nie będzie miała czasu lub weny, mogę pisać rozdziały - gościnnie tak jak powiedziałam. Proszę piszcie w komentarzach co o nim sądzicie, a osobiste uwagi na twitterze @dealex_de
10 komentarzy=nowy rozdział
10 komentarzy=nowy rozdział
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział 18
-Proszę nie dotykaj mnie.-wyszeptała
oddalając się ode mnie kilka centymetrów.
Moje oczy rozszerzyły się do granic
możliwość.
Czy ona się mnie boi?
-Monika.-zacząłem
łagodnym tonem aby jej jeszcze bardziej do siebie nie zrazić. -Nic
Ci nie zrobię, przecież znasz mnie. -wyciągnąłem rękę aby
dotknąć jej dłoni ale ta od razu ją zabrała.
Lekko się
skrzywiłem.
-Wyjdź
stąd.-powiedziała zaciskając powieki prze co spłynęło jej
jeszcze więcej łez.
Siedziałam jeszcze
przez chwilę aż posłuchałem jej i wstałem, wyszedłem z sali.
Byłem zszokowany, że tak na mnie zareagowała.
Przetarłem twarz
rękoma i obejrzałem się dokoła zobaczyłem pielęgniarkę która
wcześniej była przy łóżku Moniki, podszedłem do niej.
-Dzień dobry.
Kobieta
opowiedziała skinięciem głowy i lekkim uśmiechem.
-Przepraszam,
chciałem się zapytać o Monikę... widziałem, że pani z nią
rozmawia i....-jąkał się z każdym kolejnym słowem.-chciałem
zapytać czemu...
-Boi się Ciebie
dotknąć? Być Ciebie blisko? -zapytała pielęgniarka
-Tak. Złapałem ją
za rękę kiedy ona ją zabrała, jak zbliżyłem się do niej to ona
się odsunęła. Kazała mi wyjść z sali.
-To jest naturalne
zachowanie po gwałcie. Ona będzie się bać każdego mężczyzny,
będzie myśleć, że każdy będzie chciał ją skrzywdzić.
Proponuję aby załatwić jej psychologa. Mamy numery do paru
naprawdę dobrych psychologów mogła bym Ci podać.
-Poproszę.-wyszeptałem
analizując wszystkie słowa które do mnie powiedziała.
Cholera ale
przecież ona wie, że nie powinna mnie się bać nigdy
bym jej nie skrzywdził, nawet przez myśl mi by to nie przeszło.
Jak bym dorwał teraz tego gnojka to bym mu tego kutasa odrąbał
przy samej głowie. Jebany pieprzony gej.
Chwila, cofnij. On jest gejem. To czemu on w ogóle się za nią
wziął? Chyba, że jest biseksualny ale dobra nie będę teraz
rozmyślać o jego popędach seksualnych.
Poszedłem za siostrą do dyżurki ona podała mi kilka wizytówek i
poszła na oddział.
Przyglądałem im się przez dłuższą chwilę aż wyciągnąłem
telefon z kieszeni i wybrałem numer do psycholog Ashly Collins.
Wytłumaczyłem mniej, więcej sytuację jaka jest bo szczerze sam
zbyt wiele nie wiedziałem oprócz tego, ze Monika została
zgwałcona.....
Psycholog powiedziała, że jeszcze dzisiaj przyjedzie do szpitala na
pierwszą rozmowę z Moniką.
Monika
Justin wyszedł z sali a ja byłam przerażona. Bałam się go miałam
wrażenie, że zaraz mnie skrzywdzi uderzy, nakrzyczy.
Łzy cały czas spływały po moich policzkach nie mogłam zapomnieć
tych scen bezradności kiedy nie byłam w stanie nic zrobić, a on po
prostu mógł zrobić ze mną wszystko. Płakałam tak przez jakieś
półtorej godziny.
Do sali weszła jakaś blond kobieta miała na oko około 30 lat.
Uśmiechnęła się do mnie ciepło i zbliżyła.
-Dzień dobry nazywam się Ashly Collins jestem psychologiem.
Skrzywiłam się na te słowa. Psycholog? Po co mi do diabła jest
potrzebny psycholog?!
-Spokojnie jestem tutaj dla ciebie. Aby z tobą porozmawiać o tym co
się stało.
-Ale ja nie chcę o tym rozmawiać!-krzyknęłam gwałtownie.
-Wiem, że jesteś teraz wystraszona, zbulwersowana ale zrozum chcę
tylko z tobą porozmawiać. Dla twojego dobra.-powiedziała spokojnym
głosem stojąc koło mojego łóżka. -Mogę usiąść?-spytała
wskazując na krzesło.
Kiwnęłam głową na tak.
-Posłuchaj mnie wiem co teraz czujesz...
-Wie pani?!-krzyknęłam podnosząc się na łokciach czując jak
całe ciało minie boli. -Była pani kiedyś zgwałcona? Zastraszana?
Był kiedyś Pani filmik w internecie jak uprawiała pani seks z
byłym chłopakiem? Była kiedyś pani pobita przez chłopaka? No
słucham! Bo raczej wątpię!
-Nie.-szepnęła spokojnym głosem. -Ale-powiedziała teraz bardziej
stanowczo. -Nie zmienia to faktu, że chcę Ci pomóc. Chcę Cię
wysłuchać. Tak jak Ci to już powiedziałam jestem tutaj dla Ciebie
po to aby z tobą porozmawiać i wesprzeć oraz pomóc na tyle ile
będę mogła.
Moje emocje pomału opadły. Poczułam się głupio, że tak
naskoczyłam na tą kobietę nie powinnam...
-Przepraszam.-jękłam pod nosem.
-Nic nie szkodzi to normalne, wiele dziewczyn krzyczy gdy coś
takiego je spotka. Ale to jest o wiele lepsze niż zamknięcie się w
sobie.-uśmiechnęła się lekko.
Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się na nią.
-Zadzwonił po mnie twój chłopak? Kolega? Kuzyn?.....Justina.
Czekała chwilę, aż powiem jej kim on dla mnie jest ale nic jej nie
odpowiedziałam bo nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
-Mniejsza z tym.-machnęła ręką. -Bardzo się wystraszył tą całą
sytuacją. To jak na niego zareagowałaś.
Spuściłam wzrok w dół na szarą kołdrę. A kobieta dalej
kontynuowała.
-Martwi się o ciebie. Nie wie co ma zrobić dlatego zadzwonił po
mnie chce Ci pomóc tylko nie wie jak. Nie wiem czy czujesz się na
tyle silna psychicznie aby powiedzieć mi co się tam zdarzyło.
Przez chwilę chciałam krzyknąć jej w twarz, że to nie jest jej
interes ale z drugiej strony miałam taką wewnętrzną chęć
powiedzenia komuś co leży mi na sercu.
-Jeżeli nie jesteś gotowa to nie mów, ja nie naciskam.-powiedziała
psycholog.
-Nie, ja chcę powiedzieć.
Opowiedziałam jej wszystko od początku od związku z Robine przez
spotkanie Justina wszystkie inne kłopoty które mnie dopadły aż do
gwałt.
Ashly chwyciła delikatnie moją rękę i uścisnęła ją, kolejny
raz uśmiechnęła się do mnie ciepło i pogłaskała moją rękę.
-Kochanie, dużo przeszłaś i nie powinnaś się teraz poddać.
Będzie lepiej masz.... Justina który chce Ci pomóc. Rodziców
którzy Cię na pewno wesprą.
-Moi rodzice nawet nie wiedzą, że tutaj jestem.-prychnęłam
-Nie macie ze sobą zbyt dobrych relacji ale to nie znaczy, że
Ciebie nie kochają.
-Nie chcę teraz o nich rozmawiać.
-Rozumiem. Wracając do tematu Justina. On jest tutaj jedyną bliższą
Ci osobą. Nie oddalaj się od niego tylko dlatego, że inny
mężczyzna Cię skrzywdził jemu na tobie zależy chce dla Ciebie
jak najlepiej. Zaufaj mi.
„Jemu
na tobie zależy chce dla Ciebie jak najlepiej.”
skąd ona może to wiedzieć rozmawiała z nim tylko przez jakiś
czas a gada mi takie rzeczy.
-W sposób jaki o tobie mówi, z taką troską. Strachem w głosie
powiedział co się stało.-mówiła dalej.
-Rozumiem. Ale ja i tak boję się, że on może mnie
skrzywdzić.-wyszeptałam i jedna pojedyncza łza spłynęła mi po
policzku.
-Nie płacz. Pomyśl tak. Czy on kiedykolwiek podniósł na ciebie
rękę? Uderzył Cię z premedytacją ? Śmiał się kiedy ty
cierpiałaś? Sprawiał Ci ból
W myślach odpowiedziałam na każde pytanie i każda odpowiedź
brzmiała NIE.
-Jeżeli nigdy tego nie zrobił nie bój się go. On nie zrobi Ci
krzywdy.
Na salę weszli dwaj policjanci w mundurach.
-Dzień dobry chcieliśmy przesłuchać Panią Monikę możemy prosić
Panią o opuszczenie pomieszczenia?-zapytał jeden z nich.
-Jestem psychologiem, chciała bym zostać przy tym.
Obydwoje skinęli głowami i podeszli do mnie bliżej.
-Chcieliśmy się dowiedzieć co tak dokładnie się stało.
Kolejny raz tego dnia opowiedziałam co się stało. Podczas mówienia
zaczęłam płakać. To było dla mnie za trudne.
Na szczęście przesłuchanie dobiegło końca i policjanci wyszli z
sali.
-Teraz zostawię Cię samą chyba, że chcesz aby Justin wszedł na
salę.-zaproponowała.
Zacisnęłam usta w cienką linię i przemyślałam wszystko to co
ona mi powiedziała. Za pewne miał racje, że Justin nigdy by mnie
nie skrzywdził......
-Jak by pani mogła go zawołać...
-Oczywiście. Trzymaj się kwiatuszku jutro jeszcze do ciebie przyjdę
dobrze?
Pokiwałam głową.
-No to do jutra.
-Do widzenia.
Po 15 minutach na salę wszedł niepewnie Justin. Mimowolnie
wzdrygnęłam się na jego widok, chłopak musiał to zauważyć bo
od razu się zatrzymał i nie wiedział co ma zrobić.
-Podejść. -powiedziałam szeptem.
Zrobił tak usiadł na krześle koło mnie i patrzył się na mnie.
-Przepraszam.-znowu powiedziałam do niego szeptem.
-Nie masz za co mnie przepraszać, jeżeli już to ja powonieniem
Ciebie przeprosić. Gdybym tylko wiedział, że mogło by Ci się coś
stać nigdy by nie pozwolił Ci wyjść z tego pokoju. Czuję się
okropnie. Kiedy ty przeżywałaś horror to ja świetnie się bawiłem
zwiedzając Paryż. Przepraszam.
-Justin...-zaczęłam mówić głośniej, bardziej stanowczo. Był on
bardziej wystraszony ode mnie w oczach miał łzy, jego rysy twarzy
stały się takie delikatne, uśmiech który zawsze mu towarzyszył
zniknął. Widać było, że jest bardzo przejęty tą sytuacją.
-Posłuchaj mnie to nie twoja wina. Jedynie moja głupota. Nie
powinnam w hotelu tak się unosić, nie zrobiłeś nic złego. Jak
zwykle ja wszystko spieprzyłam. Tak samo tym, że weszłam do domu
Olivera jak go nie było i byłam sam na sam- w tym momencie urwałam
a po dłuższej chwili dokończyłam - z Williamem. Jestem głupia.
Justin złapał delikatnie moją dłoń a ja ją uścisnęłam.
-Nie myśl tak. Nie mogłaś przewidzieć tego co się tam stanie.
Nie jesteś głupia, jesteś najmądrzejszą, najwspanialszą,
najpiękniejszą osobą jaką znam. Ja.....Kocham Cię.
Mój brzuch pierwszy raz od bardzo dawna wypełniły motylki. Czy on
właśnie powiedział Kocham Cię?
Cały strach, obrzydzenie do siebie, smutek, gniew nagle gdzieś
zniknęły Justin właśnie powiedział, że mnie kocha..... a co
jest najlepsze? Że ja go również.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Ja ciebie też.
No i w końcu wyznali sobie miłość : ) I jak wam się podobał
rozdział? Ostatnio są coraz krótsze ale to wynika z braku wanny ;c
Ale mimo wszystko dzielnie piszę dalej.
Zmieniła wygląd stronki może być?
10 komentarzy=nowy rozdział
Jeżeli chcecie być informowani o NN piszcie w komentarzach- swój nick TT lub gadu : )
Jeżeli chcecie być informowani o NN piszcie w komentarzach- swój nick TT lub gadu : )
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 17
Z każdą sekundą stawałam się coraz
słabsza, nie miałam już nawet siły się szarpać chociaż nie
przestawałam.
Złapał mnie brutalnie za nadgarstki i
przyciągnął je nad moją głowę. Przygniótł je jedną ręką a
drugą zaczął rozpinać rozporek w moich spodniach. Jednym zwinnym
ruchem zdarł ze mnie spodnie. Kopanie i moje krzyki nic nie dawały
a wręcz przeciwnie sprawiały mu radość. Z powrotem złapał moje
dwa nadgarstki i zacisną mocniej uścisk. Znowu zaczął mnie
całować, brutalniej niż wcześniej, przy czym przygryzł moją
dolną wargę. Może i miał być to seksowne i miało mi się to
spodobać ale był inaczej. Moje krzyki z prośbą o pomoc stawały
się coraz słabsze z tego powodu, że nie miałam już siły. Jego
jedna ręka jeździła po moim kroczu na co do oczu napłynęły mi
łzy. Próbowałam nie płakać aby chociaż tak zachować resztki
godności ale nie udało się. Jego dotyk sprawiał mi ból, odrazę.
Nagle złapał za moją bieliznę i ją zdarł najpierw majtki a
potem biustonosz. Jego oczy chłonęły mój nago widok a ja
płonęłam od środka ze złości jak i ze wstydu.
-Jesteś jeszcze piękniejsza na żywo
niż tylko na filmiku.-wyszeptał mi do ucha przygryzając je.
Łez pojawiało się coraz więcej i
ledwo co łapałam powietrze. William wziął ze mnie swoje ręce i
zaczął zdejmować swoją koszulkę.
To jest twoja szansa, uciekaj.
Kiedy on zdejmował
ją przez głowę co sprawiało, że nic nie widział zebrałam sobie
całą siłę jaką tylko miałam i odepchnęłam go od siebie. Udało
zwalić mi się go na podłogę. Szybko wstałam z kanapy i pobiegłam
w stronę drzwi były zamknięte na klucz którego nie było w
drzwiach, desperacko zaczęłam walić pięść mi w nie i krzyczeć
o pomoc z nadzieją, że będę miała większe szanse, że ktoś
mnie usłyszy. Poczułam nagły uścisk na moim barku, William pchnął
mnie kilka metrów od drzwi i uderzyłam o podłogę. Był całkiem
nagi najwidoczniej przewidział to, że mogę starać się uciec,
więc po prostu kiedy ja miałam jakieś nadzieje na ucieczkę on po
prostu się rozebrał w tym czasie. Usiadł na mnie rozkrokiem i
uderzył mnie dwa razy z pięści w brzuch. Krzyknęłam z bólu.
Gdzie są właśnie w tym momencie
wścibscy sąsiedzi co za minimalny krzyk wzywają policję?! No ja
się pytam gdzie?!
Zwijałam się z
bólu.
-Może to Cię
nauczy nie igrać z ogniem ślicznotko.-wysyczał przez zęby
wkurzony.
Jak ból trochę mi
odpuścił znowu zaczęłam się szarpać i uderzać w jego klatkę
piersiową, jemu to się nie spodobało i kolejny raz złapał moje
nadgarstki i dał je nad moją głowę a uścisk co chwilę
wzmacniał.
-Teraz poczujesz
prawdziwą rozkosz. -powiedział uśmiechając się.
-Proszę n.....-
nie dokończyłam zdania. Siłą rozszerzył moje nogi i we mnie
brutalnie wszedł.
Skrzywiłam się z
bólu już wolałam aby mnie bił niż był we mnie. Krzyczałam z
prośbą o pomoc a ten po prostu poruszał się we mnie coraz
szybciej. W pewnym momencie coś we mnie pękło Już za późno,
niech będzie co ma być.
Moje krzyki ustały,
przestałam się wyrywać, wierzgać-po prostu tam leżałam i nic.
Czułam po prostu ból, okropny ból. William poruszał się we mnie
coraz szybciej prawdopodobnie szczytował a ja miałam tylko odrazę.
Po chwili poczułam jak jego sperma w sobie. Skrzywiłam się na tą
myśl.
Wyszedł w końcu
ze mnie i zaczął mnie całować. Nic z tego sobie nie zrobiłam.
Jego oślizły język był w mojej buzi na co cały czas miałam
odruch wymiotny ale nawet już nie miałam siły co kol wiem zrobić.
Do drzwi nagle
zaczęło dochodzić walenie.
-Veuillez ouvrir le
police est là!
Od razu jak
usłyszałam słowo police wiedziałam, że to policja. Moje oczy
momentalnie się rozszerzyły chciałam już krzyknąć kiedy William
zakrył mi usta ręką.
-Powiedz tylko
słowo a obiecuję, że gorzko tego pożałujesz. -zagroził mi
cichym,ostrym tonem.
Właśnie zostałam zgwałcona,
upokorzona co ja mogę mieć jeszcze do stracenia?
Otworzyłam szeroko
buzię i tyle ile miałam siły w płucach krzyknęła POMOCY !
William
uderzył mnie tylko mocno w twarz i ode mnie odskoczył.
Prawdopodobnie chciał uciec ale w tym momencie policja wyważyła
drzwi. Jeden policjant od razu do mnie podbiegł a drugi zaczął
szukać Williama pokazałam mu ręką gdzie pobiegł a on ruszył za
nim.
-Êtes-vous
d'accord? -policjant coś do mnie powiedział ale ja nic nie
zrozumiałam.
-Nic nie rozumiem.-
odpowiedziałam po angielsku.
Policjant pokiwał
głowę i rozejrzał się po mieszkaniu . Wszedł do salonu po czym
przyniósł mi narzutę która była na kanapie. Okrył mnie nią a
ja poczułam jak moje policzki całe się czerwienią.
Usłyszałam z
drugiego pokoju dźwięk tłuczonego szkła. Po chwili policjant
trzymał zakutego w kajdanki Williama który krzyczał coś do niego
po Francusku, wyłapałam tylko niektóre słowa ale większość z
nich to były przekleństwa. Policjant wyprowadził go z domu a ten
który był przy mnie mówił coś do (no wiecie taki coś czarne jak
łoki toki #lol nie wiem jak to się nazywa sorry) po francusku i
popatrzył się na mnie. Chciałam wstać ale poczułam ogromny ból,
z napływu emocji zapomniałam o tym jak wszystko mnie boli.
Policjant szybko do mnie podszedł i pokazał abym nie wstawała. Po
kilku minutach do domu weszli sanitariusze (chodzi mi o tych ludzi od
karetki) Obydwoje mnie podnieśli i położyli na nosze. Zeszli ze
mną na dół i pojechaliśmy karetką do szpitala. Byłam w
kompletnym szoku. Nie docierało do mnie co się właśnie dzieje
nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy co przed chwilą się
wydarzyło.
Wjechali ze mną do
szpitala i zawieźli mnie na jakąś sale. Pielęgniarka ubrała mnie
w jakaś szpitalną piżamę-od razu poczułam się trochę bardziej
komfortowo.
Do sali wszedł
lekarz.
-Dzień
dobry.-przywitał się ze mną po angielsku.
W końcu ktoś kto mówi po mojemu.
Odetchnęłam z ulgą.
-Dzień
dobry.-odpowiedziałam cicho.
-Przyszedłem Cię
zbadać to powinno potrwać z jakieś 10 minut apotem dam Ci już
spokój.-uśmiechną się do mnie.
Nic mu nie
odpowiedziałam tylko pokiwałam głową która od razu mnie
zabolała, przypomniałam sobie o tym, że jest przecięta.
Podszedł do mnie i
od razu zaczął mnie oglądać zaczął od głowy i zobaczył, że
jest przecięta. Powiedział coś po Francusku pielęgniarce na co
ona pokiwała głową i wyszła.
-Będziemy musieli
to zaszyć. -wyjaśnił. Przeglądał dalej moje ciało.
Szczerze to nie
wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Czułam się jak by mnie tam
nie było. Wszystko wydawało się tak daleko takie dziwne aż w
końcu zaczęłam widzieć podwójnie i ciemność.....
Białe światło
świeciło mi prosto w oczy. Od razu je zamknęła i słyszałam
nieznajome głosy.
-Słyszysz mnie?
-Możesz otworzyć
oczy?
Otworzyłam pomału
oczy i zobaczyła trójkę ludzi stojących nade mnie.
-Odzyskała
przytomność.-powiedział jeden facet do reszty.
-Słyszysz
nas?-zapytał się inny.
Pokiwałam pomału
głową.
-Pamiętasz jak się
nazywasz?
-Monika Simmons.
-Ile masz lat?
-19.
-Dobrze, zszyliśmy
twoją ranę którą miałaś na głowie. Nie masz już większych
obrażań poza kilkoma dużymi siniakami ale to się zagoi.
-Mamy kogoś
poinformować o tym, że jesteś w szpitalu? -zapytała pielęgniarka.
Na początku nikt
nie przychodził mi do głowy lecz po chwili przypomniałam sobie o
Justina.
-Tak. -powiedziałam
cicho, zachrypniętym głosem czując jak moje gardło mnie boli.
Kobieta podała mi
kartkę abym napisała numer. Niedbale napisałam cyfry i podałam
kartkę kobiecie.
-Pójdę
zadzwonić.-powiedziała opuszczając salę.
-Możesz otworzyć
buzię, chcę zobaczyć twoje gardło.-powiedział lekarz który był
wcześniej u mnie.
Otworzyłam buzię.
-Powiedz A.
Tak też zrobiłam.
-Jest mocno
zaczerwione.-zwrócił się do lekarzy obok.
-Nie wykryliśmy
nigdzie oznak duszenia.-powiedział jeden z nich.
Lekarz popatrzył
się na niego jak na debila i było widać, że ma ochotę pacnąć
go w głowę.
-Zaraz podamy leki
które Ci pomogą.-uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Wszyscy opuścili
salę zostawiając mnie samą. Przetworzyłam sobie wszystko co się
stało parę godzin temu i dopiero teraz dotarło wszystko do mnie. W
jednej sekundzie moje oczy napełniły się łzami a w drugiej
zaczęły płynąć jak szalone. Mój oddech stawał się coraz
cięższy, powietrze nabierała z coraz to z większym trudem.
Do pomieszczenia
weszła akurat pielęgniarka która od razu do mnie podbiegła.
Justin.
Monika wyszła rano
i od tamtej pory do mnie nie zadzwoniła. Za pewno poszła się
doskonale zabawić. Na dworze był piękny słonczy dzień. Nie
miałem zamiaru go zmarnować, więc poszedłem na zwiedzanie Paryża.
Nigdy wcześniej nie byłem w tym miesicie i cieszę się, że w
końcu do niego trafiłem.
Przyłączyłem się
do jakiejś wycieczki. Jeździliśmy po Paryżu zwiedzając zabytki,
przewodnik bardzo interesująco opowiadał o wszystkich zabytkach co
zainteresowała nawet i mnie. Zazwyczaj nie słucham przewodników bo
są nudzi i tylko oglądam zabytki ale ten był inny. Mówił z
sensem, miał coś w głosie co przyciągało uwagę.
Zwiedziliśmy
: Łuk Triumfalny, Panteon, Grand Palais i Pałac Elizejski.
Dzień
minął mi bardzo szybko, nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziłem
tak dobrze czas. Bez alkoholu czy innych używek po prostu dobrze się
bawiłem nawet będąc sam.
Wróciłem
do hotelu z nadzieją, że Monika już będzie i jest już
spokojniejsza lecz jej nie było. Pokój był pusty, nawet nie było
oznak, że była tutaj po moim wyjściu.
Trochę
się zaniepokoiłem, że jeszcze jej nie było ale akurat mój
telefon zadzwonił. Wyciągnąłem go z kieszeni i pokazał się
nieznany numer, odebrałem.
-Halo?-zapytałem.
-Dzień
dobry, dzwonię z głównego szpitala w Paryżu, chciałam
poinformować iż dzisiaj do szpitala trafiła Monika Simmons.
Stanąłem
jak wryty i słuchałem co ona do mnie mówi. Jak to trafiła do
szpitala?!
Kobieta
dalej kontynuowała a ja jej słuchałem. -Prosiła abym się z panem
skontaktowała i czy mógłby pan do niej przyjechać. Nie jest teraz
w najbielszej „kondycji” psychicznej.
-Co
się stało?
-Została
ona zgwałcona.
Szczęka
mi opadła, a oczy miałem tak duże jak moneta 5 złotowa.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową i byłem tylko w stanie
wyjąkać na jakiej ulicy jest ten szpital, kobieta mi podyktowała
namiar a ja od razu zbiegłem na dół i złapałem taksówkę.
Po 30
minutach byłem już na miejscu. Wbiegłam do szpitala jak opętany i
zapytałem się siostry oddziałowej gdzie się znajduje. Ta mnie
zaprowadziła pod drzwi.
Odtworzyłem
drzwi a w sali na łóżku leżała zapłakana Monika a koło niej
siedziała pielęgniarka.
Jej
wzrok spoczął na mnie. Ze zdenerwowania przygryzłem dolną wargę
i do niej podeszłe.
Pielęgniarka
puściła jej rękę i opuściła salę. Zbliżyłem się do niej i
usiadłem na jej łóżku koło niej.
Jej twarz była całą czerwona od
płaczu a łzy nie przestawały jej spływać po policzkach.
Delikatnie przetarłem łzy kciukiem i wyszeptałem jej do ucha
„Proszę, nie płacz
już kochanie. Jestem przy tobie nic Ci się już nie stanie”
Cześć!
No
i jest kolejny rozdział. Ostatnio coś nie mam weny, więc z
trudnościom mi się je pisze.
Od
jakiegoś czasu chodzą mi po głowie myśli aby zawiesić bloga,
moje pomysły się wyczerpują na kolejne rozdziały. Myślałam też
aby z kimś pisać to opowiadanie ale jeszcze nie wiem. Jak na razie
NIE zawieszę bloga, więc rozdział będzie w piątek lub sobotę.
10
komentarzy=nowy rozdział
piątek, 12 kwietnia 2013
Rozdział 16
Wróciłam całkowicie nawalona do
pokoju hotelowego. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy i w bieliźnie
weszłam do łóżka. Od razu zasnęłam.
Obudziłam się z wielkim bólem głowy
i suchością w gardle. Wygrzebałam się z łóżka i napiłam się
szklanki wody po czym połknęłam tabletkę przeciw bólową.
Usiadłam na krześle i jak każdego poranka odpaliłam papierosa
delektowałam się jego smakiem i pomału przypominałam sobie
wczorajszy wieczór. Po „odtworzeniu” wszystkiego jeszcze raz
doszłam do wniosku, że to moja wina. Nie potrzebnie zaczęłam
flirtować z tym gościem, a jeszcze po tym... och no wiecie ta cała
sytuacja.
Gdyby nie ja to na pewno wszystko było
by dobrze. Ominęła by mnie ta cała kłótnia z Justinem a teraz
nawet nie wiem gdzie on jest. Może poszedł przespać się z tą
blond wywłoką? Wcale bym się nie zdziwiła. A jak by mi oznajmił
jeszcze, że jakaś seksowna brunetka dołączyła się do zabawy.
Po prostu idiotka ze mnie, nie da się
tego inaczej nazwać.
Spaliłam całego papierosa. Wstałam z
krzesła i wyciągnęłam z szafy czyste ubrania i wzięłam szybki
prysznic. Od razu poczułam się lepiej i o wiele lepiej wyglądałam.
Justin.
Obudziłem się i
poczułam, że z kimś się tulę. Uśmiechnąłem się na myśl, że
jest to Monika ale kiedy popatrzyłem na nią to nie była dziewczyna
o której myślałem a jakaś blondynka. Skrzywiłem się na myśl o
niej i o bólu który przeszedł przez moją głowę. Zakląłem
cicho pod nosem. Usiadłem na łóżku tak aby nie obudzić
blondynki. Odnalazłem swoją bieliznę i resztę garderoby, ubrałem
wszystko na siebie i po cichu opuściłem dom dziewczyny.
Wszyłem na ulicę
która w ogóle nie była mi znana. Przeczesałem włosy palcami w
tył i zacząłem szukać jakiegoś znajomego miejsca. Prawdopodobnie
byłem na obrzeżach Paryża.
Poszedłem wzdłuż
chodnika szukając jakiejś taksówki przez dobre 20 minut niczego
nie znalazłem aż zobaczyłem wymarzony samochód-taksówkę.
Wsiadłem do niej i wymamrotałem taksówkarzowi nazwę hotelu i
adres. Ten pokiwał z uśmiechem głową i ruszyliśmy. Po 30
minutach byliśmy na miejscu, zapłaciłem facetowi i wyszedłem z
samochodu. Wesłałem do hotelu i poszedłem do recepcji po klucz.
Wziąłem go od ślicznej rudowłosej recepcjonistki i poszedłem do
windy, szybko dojechałem na swoje piętro.
Stanąłem przed
drzwiami i wziąłem głęboki oddech. Włożyłem kartę do drzwi i
światełko zaświeciło się na zielono a ja pchnąłem drzwi. Na
łóżku siedziała Monika jak zwykle paląc papierosa, cały pokój
był wypełniony dymem.
Ta po co otwierać okno, lepiej
udusić się dymem od papierosa.
Dziewczyna
od razu się na mnie popatrzała, nic nie powiedziała. Byłem pewny,
że zaraz zacznie się na mnie wydzierać za czy co kol wiek a ta
nic. Może naprawdę jej na mnie nie zależy? Ja się staram jak
debil a ta ma mnie po prostu w dupie. Dobra wczoraj zawaliłem nie
powinienem przespać się z tą dziewczyną ale nie zapominajmy, że
to ona zaczęła, to ona jako pierwsza
zaczęła oglądać się za innymi.
Otworzyłem okno na rozcież i usiadłem na przeciwko niej.
-No i co teraz?
-Mnie się pytasz? Myślałam, że ty mi powiesz. -burknęła
krzyżując ręce.
-No to obydwoje jesteśmy rozczarowani bo miałem nadzieję, że ty
mi to wytłumaczysz.
-Wiesz co?-zerwała się nagle.- Jeszcze wczoraj byłam gotowa Cię
przeprosić bo zachowałam się mega nie fair wobec Ciebie. Nawet
jeżeli nie jesteśmy razem to nie powinnam rozglądać się za
innymi facetami jak przyszłam z tobą. Ale to ty pieprzyłeś się z
tą nadmuchaną blond zdzirą.
-To sypiasz z każdym napotkanym przez Ciebie chłopakiem jak nie
jesteście razem. Myślałem, że to coś dla ciebie znaczyło a ty
tak po prostu masz to w dupie.
-Nie sypiam z każdym napotkanym facetem! -krzyknęła na cały głos.
-Najwidoczniej do ciebie to nie dociera, że naprawdę mi się
podobasz i mi na tobie zależy! Ale ty masz to w dupie! Bo wczoraj po
prostu przeleciałeś tą dziewczynę!
-Wiem, że nie powinienem ale to ty zaczęłaś.-zacząłem się
bronić.
-Oko za oko ząb za ząb? Czyli w tym przypadku flirt za flirt seks
za seks.
Przetrawiłem jej słowa i szukałem sensu.
Wyjebała mi coś ze starego testamentu a potem przerobiła na coś
co jej zdaniem miało sens.
Potrząsnąłem głową i popatrzyłem się jeszcze raz na nią.
-Nie wiem o co Ci z tym chodzi ale dobra. Powiedz mi czego ty w ogóle
ode mnie chcesz?
-Czego ja chcę? -powtórzyła z frustracją moje słowa i zrobiła
kilka kroków w stronę drzwi. -Po prostu daj mi spokój! -krzyknęła
a jej oczy zabłyszczały-zobaczyłem w nich łzy.
Co ja
powiedziałem?
Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
Siedziałem jak ten ostatni debil i myślałem co powiedziałem nie
tak.
Monika
Wybiegłam z hotelu. Miałam dosyć tych wszystkich niejasnych
sytuacji które są wokół mnie. Po prostu wszystko mnie przerosło.
Uważałam się za nie wiadomo kogo a tak naprawdę niczym się nie
różnię od ludzi którzy przechodzą koło mnie i prawdopodobnie są
szczęśliwsi ode mnie nie mając tych wszystkich bezużytecznych
dodatków jak pieniądze, ubrania, biżuteria czy inne pierdoły.
Teraz dopiero do mnie dotarło jak bardzo nieszczęśliwym
człowiekiem jestem. Alkoholem, papierosami, narkotykami próbowałam
„załatać” wewnętrzną dziurę która miała. W której nie
było miłości.
Odkąd byłam mała rodzice ciągle pracowali a ja miałam opiekunkę
ale w wieku 13 lat stwierdzili, że jestem już duża i nie
potrzebuję jej. Ona była jedyną osobą która dawała mi miłość
kiedy Margaret odeszła zabrała ze sobą całą miłość którą
darzyła mnie przez te 13 lat. Wyjechała do innego państwa dlatego
straciłyśmy kontakt.
Szłam nieznajomymi mi uliczkami Paryża i starałam się nie płakać
na myśl o wszystkich złych wspomnieniach. W tym momencie
przypomniało mi się kto może mi pomóc. Tak właśnie Oliver.
Poszukałam najbliższego postoju taksówek-zajęło mi to 10 minut.
Wsiadłam do niej i podałam adres Olivera.
Weszłam po schodach starej kamienicy i stanęłam pod dobrze znanymi
mi drzwiami w panterkę. Nacisnęłam włochaty guzik i usłyszałam
jak dzwonek rozbrzmiewa. Po chwili przed drzwiami stanął William,
uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Cześć. -przywitał się.
-Hej, jest może Oliver?
-Nie, nie ma go. Ale jak chcesz to wejdź zaraz powinien przyjść.
-kolejny raz się uśmiechnął i gestem ręki zaprosił mnie do
środka.
Podrapałam się po karku nie wiedząc czy powinnam wejść.
Po niezręcznej chwili postanowiłam wejść do środka.
Usiedliśmy na kanapie w salonie.
W pokoju tak jak kilka dni temu panował bałagan. Uśmiechnęłam
się na myśl co oni musieli robić ostatniej nocy najebani.
-Chcesz może czegoś do picia lub do jedzenia?-zapytał.
-Nie, dzięki.-odpowiedziałam.
Wyciągnął telefon z kieszeni i napisał sms. Za pewne do
Olivera, że przyszłam. Po chwili dostał odpowiedź na co się
uśmiechnął-lecz to nie był ten uśmiech którym mnie przywitał a
raczej przerażający. Odruchowo odsunęłam się od niego kawałek
na co ten jeszcze szerzej się uśmiechnął.
-Wiesz co może ja lepiej przyjdę kiedy indziej jak Oliver będzie
miał czas i no wiesz.-wstałam z kanapy na co ten złapał mnie
gwałtownie za mój nadgarstek i pociągnął w dół, co sprawiło,
że wylądowałam z powrotem na kanapie.
-Co ty odwalasz? -zapytałam spoglądając na niego. Wyglądał
strasznie już to nie był ten sam słodki gej który wygląda tak
niewinnie a wyglądał jak jakiś potwór.
Podciągnął mnie za nadgarstki i rzucił mną o stół, uderzyłam
w niego głową.
Złapałam się natychmiast za bolące miejsce na głowie i poczułam,
że jest wilgotne. Spoglądałam na moją rękę z przerażenie.
Co się
dzieje?!?!?!?!?!?!?!
Podszedł do mnie i pociągnął mnie za koszulkę rzucając o
ścianę.
Czułam się jak latająca szmata po pokoju. Osunęłam się na dół
po ścianie.
William podszedł do mnie i ukucnął przy mnie.
-Jak byś była trochę mądrzejsza to byś mnie pamiętała.
-powiedział tuż przy moim uchu. Na co ja się wzdrygałam.
-O co ci chodzi. -wyszeptałam nie mając siły nawet odepchnąć go
od siebie i uciec.
-Nie dziwne, że mnie nie pamiętasz. Tak ogółem to ja się dziwę,
że ty jeszcze żyjesz tak naćpanej/schlanej dziewczyny nie
wiedziałem nigdy.
O czym on do
mnie mówi?!
Mój wyraz twarzy musiał odzwierciedlać to co miałam na myśli bo
od razu zaczął mi tłumaczyć.
-W Nowym Jorku była impreza urodzinowa Robina.-od razu skrzywiłam
się na jego imię. Ale po chwili zaświtała mi jedna myśl on zna
Robina.
-Na tej imprezie byliście razem i się bawiliście Robin przedstawił
Cię mnie już gdzieś tak w połowie imprezy ale ty już byłaś
dość nawalona, więc nie dziwię się, że mnie nie pamiętasz.
-uśmiechnął się wrogo.
-Ale co to ma związek z tą sytuacją?
-To iż jesteśmy rodziną a tak dokładniej on jest moim kuzynem i
opowiedział mi to jak go nie miło potraktowałaś wraz z
Justinem.-pokręcił głową. -Ale na moje szczęście tutaj
trafiłaś, mam szansę zemścić się porządnie za Robina. Chociaż
muszę mu przyznać, że ten filmik z tobą i nim Yhm.... po prostu
coś. Już nie mogę się doczekać aż mi pokażesz na co Cię stać.
-powiedział przygryzając moje ucho.
Miałam
odruch wymiotny jak tylko zbliżył się do mnie na kolejny milimetr.
Ale wracając do tego co powiedział on i Robi się znali.... chwila
czy ona powiedział Już
nie mogę się doczekać aż mi pokażesz na co Cię stać.
Jak bym mogła to weszła bym w tą ścianę. Przeciskałam ją z
całej siły mając nadzieję, że zaraz się przesunie w tył
odsunie się do tyłu ale nic.
William przybliżył się do mnie u musnął moje usta przy czym
łobuzersko się uśmiechnął. Dostałam nagłego „zastrzyku”
adrenaliny i próbowałam odepchnąć go od siebie, zaczęłam kopać
nogami, machać rękami aby tylko się ode mnie odsunął.
Moja reakcja jeszcze bardziej go zdenerwowała i uderzył mnie z taką
siłą, że poczułam jak pali mnie policzek z bólu.
Wsadził swój obrzydliwy język do moich usta a ja nie mogłam nic
zrobić szarpałam się coraz bardziej ale nic to nie dało. Jedynie
pociągnął mnie za włosy na co ja zaczęłam, kryczeć z bólu.
Złapał mnie w pasie i zaciągnął na kanapę, rzucił mnie na nią
i zerwał ze mnie bluzkę.
-Błagam Cię przestań! -krzyczałam do niego z nadzieją, że się
opamięta i mnie zostaw
Siema!
Przez dłuższy czas zastanawiałam się czy napisać co będzie
dalej. Ale postanowiłam zostawić was z tym na przemyślenie.
Co myślicie czy William ją zgwałci? A może w jakiś cudowny
sposób uda jej lub z czyjąś pomocą uciec?
Piszcie w komentarzach co myślcie.
A tak to jak wam podoba się nowy rozdział?
Jeżeli chcecie być informowani o NN piszcie w komentarzach.
10 komentarzy =nowy rozdział : )
(przepraszam za krótki rozdział)
czwartek, 4 kwietnia 2013
Rozdział 15
Wróciliśmy z Justinem do restauracji
jak gdyby nigdy nic i usiadaliśmy na naszych miejscach.
-No to co chcecie robić po
zjedzeniu?-pierwszy raz odezwał się William.
-Nie wiem, mi to obojętne.
-Możemy iść pozwiedzać Paryż albo
tutaj niedaleko jest całkiem niezły club to możemy tam skoczyć.
-zaproponował
-Ja tam bym mogła iść do clubu ale
nie wiem jak Justin.-powiedziałam patrząc się na chłopaka.
-No mi też ten pomysł się
podoba.-odpowiedział z uśmiechem.
Wszyscy zjedliśmy
obiad i poszliśmy w kierunki clubu. Justin objął mnie ramieniem
lekko uśmiechając się.
-Na pewno chcesz
tam iść? -zapytał tak aby nikt oprócz mnie nie usłyszał.
-Tak, nie pozwolę
aby Robin rujnował moje plany mam zamiar dobrze się tutaj bawić i
nic ani nikt mi tego nie zepsuje. -odpowiedziałam stanowczo i
przytuliłam się do niego.
Kolejka do clubu
była bardzo krótka przed nami stały cztery osoby.
Weszliśmy do
środka a tam było dość sporo ludzi jak na tą godzinę.
Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki, usiedliśmy do stolika i
zaczęliśmy pić alkohol. Na początku rozmowa nic się nie kleiła.
Dopiero gdzieś tak po 4 drinkach wszyscy zaczęliśmy długą,
„interesującą” rozmowę na temat polityki. Tak, tak, tak
polityki zachowaliśmy się jak 50 letni dziadkowie którzy jak tylko
się nawalą od razu temat schodzi na politykę. Chłopacy zaczęli
wyzywać prezydenta, premiera i wszystkich dokoła nich.
Na początku sama z
nimi dyskutowałam ale cóż moje argumenty nie były zbyt mocne,
więc postanowiłam wyłączyć się z całej tej rozmowy.
Wstałam od stołu
i poszłam tańczyć, sama jak ten palec ale po czasie dołączyli
się do mnie jacyś dwaj chłopacy nie mogę zaprzeczyć byli dosyć
przystojni, nawaleni ale przystojni.
Tańczyliśmy
jeszcze przez dłuższą chwilę aż jeden z nich zaproponował mi
drinka, zgodziłam się i poszliśmy do baru.
Zamówił mi drinka
po czym mi go podała a międzyczasie coś mówił, lecz wiecie jak
to u mnie z tym francuski rozumiałam piąte przez dziesiąte ale
jakoś szło a, że oni znali też trochę angielski i mówili to po
francusku to po angielsku wychodziło dużo ciekawych zdań.
Tak to już
wypiliśmy po dwa drinka aż jeden zaczął się do mnie przystawiać,
nie powiem, że nie ale podobało mi się to. Był wysokim
umięśnionym blondynem z błękitnymi oczami, cholera w jego oczach
można było utonąć. Wyglądały jak ocean. Jego ręka błądziła
po moim udzie aż wyszeptał mi abyśmy się przeszli na tyły clubu.
Na początku starałam stawiać sopór lecz gdy jego nieziemskie
wargi musnęły moje uległam po prostu wylądowałam w niebie.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. W mojej kieszeni
poczułam wibrację w telefonie i wyciągnęłam go, dostałam sms od
Justina.
„Jeżeli nie chcesz abym zrobił
zadymę radzę nie idź z tym chujem albo rozpierdolę go.”
No ja pierdolę a
to co kurwa ma być?
W XXI wieku to
wysyła się dziewczynie, czy kim tam dla niego jestem sms aby nie
szła z innym chłopakiem. No popierdoliło całkowicie, teraz to tym
bardziej mam zamiar z nim iść. Tak nawet aby zrobić Justinowi tym
na złość.
Schowałam telefon
do kieszeni i szłam dalej za chłopakiem, śmieszne nawet nie znam
jego imienia.
Poszliśmy na sam
koniec ciemnego korytarza po czym on brutalnie popchnął mnie na
ścianę i zaczął całować.
Ktoś jest napalony.
Jego ręce błądziły
po całym moim ciele aż weszły pod koszulkę.
-Nawet nie wiesz
jak bardo Cię pragnę.-wyszeptał mi do ucha.
Jego głos brzmiał
tak podniecająco, że miałam ochotę w jednej sekundzie stać się
naga i poczuć go w sobie.
-Chcesz to zrobić
tutaj czy gdzieś pójdziemy?-zapytałam.
-Jeden chuj, chcę
Ciebie tu i teraz. Nie chce mi się szukać jakiegoś pieprzonego
pomieszczenia. Ze mną będzie ci wszędzie dobrze.
-W to nie
wątpię.-zaśmiałam się
Zdjęłam z niego
bluzkę, chłopak chciał się zrewanżować ale poczułam jak coś
mnie ciągnie do tyłu.
Popatrzyłam się
gwałtownie w tamtą stronę a tam stał Justin.
Jego twarzy była
purpurowa a ręce miał zaciśnięte w pięści. Pierwszy raz na jego
widok serce mi stanęło ale to nie było to miłe uczucie lecz wręcz
na odwrót. Wystraszyłam się go i to tak na serio. Kurwa, jak by
chciało mi się siku na pewno posikała bym się ze strachu.
Justin podszedł
bliżej chłopaka i przyjebał mu z pięści w nos. Chłopak był tak
zdezorientowany całą tą sytuacją, że nie mógł pojąć co się
właśnie dzieje. Justin miał to w dupie i zaczął okładać go
pięściami, on zsunął się na ziemię a Bieber zaczął go kopać
po brzuchu, twarzy, gdzie tylko trafił. Wpatrywałam się w
kompletnym szoku, nie wiedziałam co się dzieje. Justin nawet się
tak nie zachował bijąc się z Robinem. Po chwilowym szoku
otrząsnęłam się i złapałam Justina za ramię aby odciągnąć
go od chłopaka który tak naprawdę nic nie robił lecz ten ani
drgnął jedyne co odepchnął mnie z taką siła, że upadłam na
jakąś stary regał, dosłownie w niego wleciałam a z niego
pospadały przeróżne rzeczy na co jedna z nich uderzyła mnie w
głowę przed oczami pojawiły mi się mroczki ale nie zemdlałam.
Justin się opanował i spojrzał w moim kierunku, jego wyraz twarzy
w jednej sekundzie złagodniał a w drugiej pojawił się strach,
podbiegł do mnie i pomógł mi pomału wstać. Jak już stałam i
złapałam równowagę odepchnęłam go od siebie.
-Co jest? -zapytał
zdziwiony.
-Co
jest?!-powtórzyłam jego słowa. -Wparowałeś tutaj jak gdyby nigdy
nic, pobiłeś tego chłopaka za nic, rzuciłeś mną jak szmatą o
ten regał i ty się jeszcze pytasz „Co jest?”
-Przecież Ci
napisałem.
-Gówno napisałeś!
Nie jestem twoją własnością abyś mi rozkazywał!
-Czyli możesz
pieprzyć się ze wszystkimi po kątach a potem przyjdziesz do mnie i
ze mną też będziesz się pierzyć. Sorry ale myślałem, że
chodzę z normalną dziewczyną a nie dziwką!
-Po pierwsze od
kiedy jesteśmy razem?! Pytałam się ciebie co między nami jest a
ty nic mi nie odpowiedziałeś, jedyną twoją odpowiedzą było to,
że jestem ładna ble,ble,ble! Więc nie miej do mnie pretensji bo
nawet się mnie nie zapytałeś czy chcę być w ogóle twoją
dziewczyną. A po drugie zdecyduj się rano uważasz mnie za
najwspanialszą dziewczynę na świcie a teraz masz mnie za dziwkę.
-Monika, ja nie
chciałem nazwać Cię dziwką.
-Ale nazwałeś! I
NIE chcę teraz słuchać tego, że wcale tak o mnie nie myślałeś
bo właśnie myślałeś!
-Ja naprawdę
nigdy....
-A jednak! Nigdy
nie mów nigdy. Bo jednak! Kurwa naprawdę myślałam, że nie jesteś
tacy jak inni, że tobie nie chodzi o to aby tylko mnie przelecieć!
Jesteś taki sam jak Robi!
Justin gwałtownie
złapał mnie za nadgarstek i przycisnął do ściany.
-Możesz mieć mnie
za dupka, ale nigdy,NIGDY nie porównuj mnie do tego śmiecia Robina.
Nigdy nie byłem w żadnym stopniu podobny do niego! Rozumiemy się?!
-wysyczał przez zaciśnięta zęby.
-A teraz to co?!
Zachowujesz się tak samo jak on!-krzyknęłam zaciskając oczy aby
łzy nie poleciały po moich policzkach. -On tak samo jak ty mi
groził! Tak samo się bałam jak teraz! Również nazwał mnie
dziwką! I nie umiał pohamować swojej złości co odbijało się na
mnie. Tak jak przez ciebie wleciałam w ten pieprzony regał!
Uścisk Justina się
rozluźnił, na co ja wykorzystałam tą chwilę i wyrwałam się z
jego uścisku i pobiegłam w stronę sali, zostawiłam za sobą
stojącego jak słup Justina i pobitego chłopaka który leżał na
podłodze.
Dotarłam do sali
gdzie wszyscy się dobrze bawili a ja przebiegałam koło nich i
wybiegłam z clubu. Przetarłam ręką kilka łez które spłynęły
po mojej twarzy, rozmazując mój makijaż.
Usiadłam na
krawężniku i poczułam czyjąś dłoń na moim barku. Obróciłam
się i stał tam Oliver, uśmiechnął się delikatnie do mnie i
podał mi rękę złapałam ją i wstałam.
-Chodź przejdziemy
się. -powiedział łapiąc mnie w pasie i przytulając.
Nic nie
odpowiedziałam tylko poszłam wraz z nim.
Przez
dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy aż doszliśmy do wieży
Eiffla a Oliver kupił dwa bilety wstępu. Weszliśmy na nią i
podziwialiśmy widok Paryża z góry, był cudowny. Miasto nocą a
miasto w dzień zawsze wygląda inaczej. Noc ma ten swój urok. Tak
jak z seksem ludzie zawsze czekając do wieczora bo to ma te swój
urok.
-Wiesz, że jesteś
szczęściarą.-powiedział Oliver.
-Czemu tak uważasz?
-Bo masz Justina.
-powiedział a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. -W sposób w jaki
on na ciebie patry jaki do ciebie mówi, w jaki sposób się z tobą
obchodzi.
-Ta niesamowicie,
nazwać mnie dziwką, jebnąć mną o stary regał, wrzeszczeć na
mnie. Tak jest czego zazdrościć. -prychnęłam krzyżując ręce na
piersiach.
-Niech zgadnę
stało się to przed chwilą?
Pokiwałam głową
na tak.
-Dziwisz się mu?
-Tak! Zachował się
jak dupek!
-Jak Robin?
-A ty skąd wiesz o
Robinie?-zapytałam patrząc się na niego próbując doszukać się
odpowiedzi w jego twarzy. A ten po prostu wzruszył ramionami.
-No
gadaj.-szturchnęłam go biodrem.
-To, że odkąd
zaczęłaś się z nim spotykać straciliśmy kontakt nie zniechęciło
mnie do tego aby wiedzieć co się u ciebie dzieje. Mam kilka dobrych
kontaktów i słyszałem co się u ciebie działo, o sprawie z
Justinem też.
-To brzmi jak by
ktoś mnie śledził.
-To nie tak,
podpytywałem ludzi. Nikomu nie kazałem Cię śledzić no i też ma
internet i widziałem ten filmik na którym z Robinem.
-Dobra dosyć.
-burknęłam.
-Przepraszam ale
nie miałem z tobą żadnego kontaktu. Zaczęłaś, ćpałaś więcej
niż zwykle nie można było się z tobą w żaden sposób dogadać.
-Nie masz za co
przepraszać, to ja powinnam Ciebie przeprosić. Zachowałam się
wobec Ciebie jak suka. Całkowicie Cię olałam dla niego. Nie
chciałam, wybaczysz mi?-zapytałam robiąc przy tym smutną minkę.
Ten rozłożył ręce do przytulenia a ja się w niego wtuliłam.
-Wiesz, że Cię
kocham głupku i wszystko Ci wybaczę.-zaśmiał się głaszcząc
mnie po głowie.
-Dziękuję, też
cię kocham.
-A teraz.-odsunął
się ode mnie i usiadł na ziemi. -Gadaj co nagadałaś Justinowi,
chcę wiedzieć jak bardzo spieprzyłaś sprawę.
-Ja
spieprzyłam?-zapytałam siadając koło niego.
-Tak to ty poszłaś
pieprzyć się z tym chujem a nie Justin i to na pewne ty robiłaś
mu taki wykład, że poszło mu w pięty.
-Jeżeli już ktoś
tutaj ma być winny to my dwoje. On się za bardzo uniósł.
-A jak on by
poszedł pieprzyć się z inną dziewczyną na twoich oczach?
-To co innego.
-jęknęłam.
-No tak bo on by
pieprzył a tu tutaj była byś pieprzona.
-Mówisz o mnie jak
o kanapce.
-Kurwa wiesz o co
mi chodzi. Jemu na tobie zależy a ty na jego oczach flirtujesz z
innymi.
-Ale to on nie
potrafi się określić!
-Zwal całą winę
na niego. -prychnął. -Jak byś kurwa była słodką blondyneczką,
tępą jak but i tak dalej to by mu było łatwiej się określić bo
by nie miał nic do stracenia.
-A tutaj co niby
ma?! Przecież wie, że podoba mi się!
-A powiedziałaś
mu to?
-Przecież to
widać! -krzyknęłam unosząc ręce w górę.
-Ale chłopakowi
trzeba wszystko mówić jasno i rzetelnie a nie w jakieś pierdolone
gierki się bawić!
-Jakie znowu
gierki! Jak by mi się nie podobał to byśmy seksu nie uprawiali!
-A tamten chłopak
to co?!
-No podobał mi się
ale.... kurwa. Jacy wy jesteście głupi!
-My?!
-Kurwa dobra,
rozumiem ale czemu on... no kurwa. Dobra ogarnęłam.-powiedziałam
waląc się ręką w głowę z własnej głupoty.
-Brawo
kochanie.-zaśmiał się wstając i podał mi rękę.
-Myślisz, że
będzie w hotelu czy w barze? -zapytałam łapiąc jego rękę i
wstając.
-W barze, będzie
pił.
Zeszliśmy z wierzy
Eiffle i poszliśmy w stronę clubu. Przez całą drogę nic nie
mówiliśmy. Ja przemyślałam całe swoje zachowanie i poczułam się
głupi. Mimo iż nie określiliśmy co między nami jest to nie
powinnam zachowywać się w ten sposób.
Świetne.
Określenie dziwki idealnie teraz do mnie pasuje. Po internecie
lata/latał filmik jak pieprzyłam się z Robinem teraz ta akcja z
Justinem.
Tego samego dni
uprawialiśmy seks ale nie ja zobaczyłam cholernie przystojnego
chłopaka i zaczęłam myśleć pizdą a nie mózgiem, którego i tak
bardzo rzadko używam.
Weszliśmy do
środka i wzrokiem zaczęłam szukać Justina. Oliver szturchnął
mnie ramieniem i pokazał na Williama.
-Idę do niego.
-Spoko.
-odpowiedziałam krótko i dalej szukałam Justina a chłopak
poszedł.
Podeszłam bliżej
baru i dalej nic. Może jednak poszedł do hotelu?
Rozglądałam się
jeszcze chwilę po parkiecie aż w końcu zobaczyłam go. Tańczył z
jakąś blond wywłoką. A raczej jej tyłek ocierał się o jego
penisa....
Wiecie co? Teraz
już wiem co Justin poczuł kiedy poszłam z tym kolesiem. Sama mam
teraz ochotę podejść do tej suki i wytrzeć parkiet jej
wytapetowaną mordą. No kurwa! Czemu on poleciał na solare! Kurwa
oni to zawsze biorą najbrzydsze dziwki.
Dobra, wdech
wydech, wdech wydech x100
Uspokoiłam się i
usiadłam do baru przy czym zamówiłam pół litra..
Tak nie dam mu tej
pieprzonej satysfakcji i nie zrobię sceny zazdrości. Chce
przelecieć tą laskę? Proszę bardzo ale ja potem nie będę
pomagała zmywać mu nadmiaru szminki, pudru i chuj wie czego z jego
ciała!
Wypiłam 3
kieliszki czystej i tak siedziałam. Nic sobie tego nie robiąc.
Chociaż z każdą sekundą byłam coraz bardziej wkurwiona a alkohol
powodował u mnie agresję. Co w tej sytuacji nie było dobrym
rozwiązaniem ale cóż wypiłam kolejny kieliszek.
Czując, że już
przesadziłam bo zaczęło kręcić mi się w głowie postanowiłam
wyjść stąd. Przechodząc przez club przeszłam obok Justina i tej
szmaty. Ten popatrzał się na mnie jak by właśnie zobaczył ducha
ale po chwili obrócił dziewczynę tak aby ją pocałować. Tak
kurwa na złość przylizał się z nią i złapał ją za tyłek.
Dupek.
_____________________________
Na początku chciałam podziękować za nominowanie mnie do The Versatile
Blogger Award chociaż
osobiście nie chce mi się robić tego wszystkeigo aby tam wziąć w
tym rudziała ale bardzo miło mi, że pomyśleliście o moim blogu
;)
Co
do nowych rozdziałów będą one dodawane raz w tygodniu w piątek
lub sobotę ewentualnie w niedzielę. Dlatego, że zbliżają się
testy gimnazjalne i mam teraz dużo nauki, więc nie wyrobię się.
I
ostatnia rzecz jeżeli pod rozdziałem nie będzie 10 komentarzy nie
będzie nowego rozdziału (wiem, że was jest tutaj na tyle
dużo, że spokojnie uda wam się dodać te 10 komentarzy :)
piątek, 29 marca 2013
Rozdział 14
Obudziłam się rano wtulona w Justina.
Przypomniałam sobie dokładnie wczorajszy wieczór, na samą myśl o
tym dostawałam rumieńców na twarzy a moje usta zmieniały się w
jeden wielki uśmiech.
Wstałam z łóżka i pozbierałam moją
bieliznę z podłogi i ubrałam ją na siebie. Z walizki wyciągnęłam
krótkie spodniki i bluzkę na ramiączka ubrałam ciuchy i usiadłam na fotelu. Na stoliku leżała paczka papierosów,
wyciągnęłam z niej jednego i odpaliłam go. Nie ma nic
wspanialszego niż poranek z papierosem, patrzenie na piękny widok
Paryża i chłopak leżący nagi w łóżku. Można sobie lepiej
wyobrazić poranek? Raczej wątpię.
Z dymu papierosa zrobiłam kilka
idealnych okręgów. Skończyłam palić i nie było
nigdzie popielniczki, więc odłożyłam peta na stoli przy okazji go
gasząc.
Usłyszałam głośne kaszlenie,
popatrzyłam na Justina który zaczął machać ręką przy swojej
twarzy.
-Kurwa otwórz okno bo zaraz tu
zdechnę. -krzyknął kaszląc.
Nic nie odpowiedziałam tylko wstałam
i otworzyłam okno na rozcież. Odeszłam od okna i podeszłam do chłopaka, usiadłam koło niego z uśmiechem na twarzy. Ten podciągnął
się na łokciach do góry i przeczesał swoje włosy palcami.
-Chodź tu bliżej.-poklepał miejsce
koło siebie.
Usiadłam bliżej niego i
przybliżyłam swoją twarz do jego muskając ustami jego policzek.
Ten złapał mnie za biodra i położył tak aby on leżał na de
mną.
-Chodzę z aniołem a za razem diabłem
który chce minie udusić.
-Przepraszam, nie chciałam
tego.-powiedziałam z minką szczeniaczka.
-Coś mnie to nie przekonuje. Chciałaś
mnie zamordować. -mruknął mi do ucha.
-A może to Cię przekona. -szepnęłam
przyciągając jego twarz bliżej mojej. Namiętnie go pocałowałam
na co ten odwzajemnił mój pocałunek.
-Nie za bardzo mnie nie przekonałaś.
Powinnaś się bardziej postarać.
-Masz coś konkretnego na
myśli?-zapytałam z uniesioną jedna brwią.
-Mój przyjaciel chciał by się z tobą
bliżej poznać, jest już nawet gotowy do tego.
Prychnęłam pod nosem.
-A czy wczorajszego wieczoru nie poznaliśmy się z twoim przyjacielem zbyt dobrze?
-Ale to była twoja dolna część a on
by chciał poznać jeszcze górną.
Przez chwilę nie wiedziałam o co mu
chodzi aż po chwili skapnęłam się o co jest grane, że aż z tego
wszystkiego otworzyłam lekko buzię.
-Czyli mogę to uznać za zachętę?
-Nie, to nie jest zachęta.-pokręciłam
przecząco głową.
-To co byś powiedziała coś za
coś?-poruszał przy tym brwiami w górę i w dół.
-Co masz na myśli?
-Po prostu powiedz, że się zgadzasz.
-Ale na co mam się zgodzić?
-Zaufaj mi i powiedz, że się
zgadzasz.
-Justin.
-Powiedz, że się zgadzasz i tyle. Nie
pożałujesz tego, obiecuję.
-No dobra zgadzam się.
Justin cwaniacko się uśmiechnął i
wszedł pod kołdrę. Poczułam jak kładzie ręce na moich szortach
i je ściąga, po czym majtki.
-Justin, co to robisz?!-zapytałam
szokowana całą sytuacją.
-Zaufaj mi.-krzyknął spod kołdry.
Spodenki i majtki wyrzucił na podłogę
a moje nogi rozszerzył.
-Justin nie jestem pewna czy to....
Nie dokończyłam poczułam, że
usta Justina są coraz bliżej mojego miejsca intymnego i je całują.
Cicho jęknęła a po chwili poczułam jak język Justina zaczął
wchodzić i wychodzi, jeździł nim po mojej łechtaczce co
doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Złapałam go za końcówki
jego włosów i zaczęłam klnąc na głos. Nie mogłam wyrobić
byłam coraz bliżej orgazmu. Justin jeszcze mocniej przycisnął
swój język do mojej kobiecości i wszedł języki i zaczął w
środku robić przeróżne kombinacje nim, aż moje ciała wygięło
się w łuk co oznaczało, że doszłam. Justin złożył na niej
ostatni pocałunek i wyszedł spod kołdry.
-Mówiłem, że nie będziesz,
żałować.-powiedział z uśmiechem na ustach. -To co rewanż?
Leżałam i ciężko oddychałam, kurwa
on właśnie doprowadził mnie do najlepszego orgazmu świata i każe
mi się rewanżować kiedy ja nie mam siły, ale dobra niech mu
będzie.
-Rewanż. -powiedziałam krótko ale
stanowczo.
Pociągnęłam go za rękę tak aby
wstał z łóżka.
-Ja tam wolę na leżąco. -powiedział
opierając się.
-A ja wolę jak ty będziesz stał bo
mi będzie łatwiej, a jak nie to proszę bardzo idź się ubrać.
-Okej już nic nie mówię.
Justin grzecznie wstał a ja uklęknęłam
przed nim. Zaczerpnęłam cicho powietrze tak aby nie usłyszał.
Chwyciłam jego penisa i delikatnie wsadziłam go do buzi. Na
początek zaczęłam bawić się jego czubkiem na co Justin jęknął
a mnie zachęciło to do dalszej roboty. Wsadziłam go do buzi i
zaczęłam wykonywać szybkie ruchy ręką jak i głową. Chłopak
złapał mnie za włosy i pomógł ustalić najbardziej odpowiadający
mu rytm.
Justin zaczął cicho jęczeć co mi
się spodobało i przyśpieszyłam po 10 minutach Justin spuścił
mi się do buzi, a ja połknęłam ciepła substancję i wstałam.
Justin wpatrywał się we mnie ze
zdziwieniem.
-Coś nie tak? -zapytałam troszkę
zdziwiona, myślałam że będzie się uśmiechał, że mu
dobrze zrobiłam a tu takie nic.
-Wszystko dobrze. Dziewczyno to było
niesamowite!-uśmiechnął się od ucha do ucha i mocno mnie
przytulił całując w czoło.
Kiedy mnie tak przytulał poczułam, że
jego penis cały czas stoi na baczność na co tylko lekko się
zaśmiałam.
Musnęłam jego usta i się od niego
odsunęłam. Rozejrzałam się po pokoju za dolną częścią
garderoby.
-Czego szukasz? -zapytał Justin
podążając za moim wzrokiem.
-Ciuchów. -powiedziałam odwracając
się do niego tyłem i zobaczyłam je. Zrobiłam krok w przód kiedy
Justin złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Podobasz mi się jak jesteś
naga-mruknął mi niczym kto do ucha. -Lecz tutaj przeszkadzają mi
dwie rzeczy.
Podniosłam pytająco brew a ten jednym
ruchem zdjął mi bluzkę a potem biustonosz.
-Ej niedawno co się ubrałam.
-zaprotestowałam chcąc podnieść rzeczy z podłogi, lecz ten
złapał mnie w talii i zaniósł do łóżka, przykrył nas kołdra
i pocałował w czoło.
-A ty co odwalasz? -zapytałam patrząc
się na niego jak na kretyna.
-A ty nigdy nie chciałaś spędzić
całego dnia nago? Ja zawsze chciałem ale nie było odpowiedniej
osoby.
-A ja jestem odpowiednia? -zapytałam
zaplatając ręce wokół jego szyi.
-Jak najbardziej skarbie.-musnął mój
policzek.
-To co teraz tak do 15 będziemy tutaj
leżeć?
-Możemy tylko leżeć albo jeszcze
to.-zaczął całować moją szyję po czym przeszedł na usta.
I tak właśnie spędziliśmy czas do
godziny 14.
-Justin wiesz, że musimy już się
zbierać bo o 15 się umówiliśmy z Oliverem.
-Yhm.... jeszcze 5 minut. -powiedział
błądząc swoją ręką po moim nagim brzuchu.
-Dalej wstawaj.-szturchnęła go
łokciem.
-Musimy iść? Nie możemy już tutaj
leżeć do końca dnia.
-Ha! Chciał byś. Jak chcesz to sobie
tutaj leż ja idę pod prysznic.
-Prysznic? -powiedział nagle ożywiony.
-No a co?-wstałam z łóżka owinięta
kołdrą.
-No to chodźmy. -wyskoczył nagi z
łóżka pociągnął mnie za rękę tak mocno, że pusiłam kołdrę
i wbiegłam za nim do łazienki.
-Co ty Bieber odpierdalasz?
-Prysznic bierzemy. -uśmiechnął się
wchodząc do kabiny i ciągnąc mnie za nim.
-Ale chodziła mi, że osobno.
-A mi, że razem. -zaśmiał się i
wziął gałkę od prysznica, puścił wodę i ochlapał mi całą
twarz.
-Ej!-krzyknęłam krztusząc się woda
którą cały czas mnie lał.-Przestań!- próbowałam się bronić
lecz moje niezgrabne ruchy spowodowały to, że upadłam i uderzyłam
się w tyłek.
-Kurwa tyłek mnie boli przez ciebie!
Przestań lać na mnie tą wodę.-Justin zakręcił wodę i kucnął
na de mną podając mi rękę. Złapałam ją i pociągnęłam do
siebie aby on również się przewrócił-udało się.
-To bolało. -wymamrotał pod nosem.
-No co ty nie powiesz. -zaśmiałam
się.
Obydwoje się podnieśliśmy.
-Idiota.-wzięłam gałkę od prysznica
i tym razem ja go oblałam wodą.
-Dobra dosyć. -powiedział zabierając
mi ja z ręki.
-A ty mogłeś? -zapytałam oburzona
krzyżując ręce na piersiach.
-Tak ja mogłem. Ale chciałem Ci
przypomnieć, że jesteśmy umówieni z Oliverem. Pamiętasz?
-Pf. To nie fair.- burknęłam rzucając
w niego gąbką. -Umyj mi lepiej plecy. -obróciłam się do niego
tyłem i włosy dałam do przodu.
-Już się robi księżniczko.
Obydwoje się umyliśmy i wyszliśmy
spod prysznica owinięci ręcznikami. Rozczesałam włosy i i je
wysuszyłam. Wyszłam z łazienki do pokoju i przebrałam się w
ciuchy które rano miałam na sobie.
Przeczesałam jeszcze raz moje długie
loki szczotką i byłam gotowa.
-Jesteś już gotowy?
-Jeszcze chwila tylko ubiorę bluzkę.
-odpowiedział wychodząc z łazienki przy czym zaprezentował swój
wyrzeźbiony brzuch. Jak zwykle na jego widok się uśmiechnęłam.
Justin ubrał na siebie koszulkę i byliśmy już gotowi.
Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do
taksówki. Wyjąkałam parę słów po francusku i taksówkarz
zawiózł nas na umówione miejsce.
Pod wieżą Eiffla był tłum ludi.
-Wiesz co powinniśmy się z nim umówić
w mniej ruchliwym miejscu.
-No co ty nie powiesz skarbie? -zaśmiał
się Justin rozglądając dookoła w poszukiwaniu Olivera.
-Chyba go widzę tylko czy ach no tak
idzie z Williamem.
-Gdzie ty ich widzisz? -zapytał
wytężając wzrok.
-Patrz widzisz te seksowne spodnie w
panterkę i koszulkę z lewem? -pokazałam palcem.
-O kurwa, to się dopiero nazywa
stylówa.
-Ej Oliver jest po prostu oryginalny.
-mruknęłam machając w jego stronę.
-Nie da się zaprzeczyć. Pasował by
do Snooki ona tak samo ma obsesję na punkcie drapieżnych zwierząt.
-Przedstaw Oliverowi męską wersję
Snooki to na pewno się za nią zabierze.
-A co było by z Williamem?
-Zerwał by z nim albo stworzyli by
sobie trójkącik, chociaż osobiście wolała bym to pierwsze.
-Nie lubisz go? -zapytał Justin
zdziwiony wpatrując się w chłopaków którzy byli coraz bliżej.
-Coś mi się w nim nie podoba, mam złe
przeczucie. Można to nazwać kobieca intuicją.
-Co możesz nazwać kobiecą intuicją?
-zapytał Oliver podchodząc do mnie i całując w policzek. -Cześć
Justin.-podał mu rękę na przywitanie.
-To, że dobre przeczuwałam, że się
szybko znajdziemy. Justin jak zwykle zaczął marudzić, że tutaj
jest zbyt wiele ludzi aby się odnaleźć i tak dalej.
-Ach no tak, jest mały tłok.
-uśmiechnął się chłopak. -To co idziemy coś przekąsić czy
chcecie wejść na wierzę Eiffla?
-Ja to jestem głodna! Cały dzień nic
nie jadłam!
-To co wy robiliście przez cały dzień
?-zapytał się Oliver.
Na myśl o tym co robiliśmy na mojej
twarzy pojawił się uśmieszek.
-Książki czytaliśmy.-powiedziałam
pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
-Książki czytaliście
a to ciekawe chyba nawet wiem jaką książkę, zgaduję, że tą samą
co my wczoraj z Williamem.
-Może.....
Chodźmy już głodna jestem!-burknęłam pod nosem i wszyscy
udaliśmy się do restauracji.
Usiadaliśmy
przy pierwszym wolnym stoliku. Kelnerka przyniosła nam menu.
-Fuj!
Zapomniałam ile tutaj jest potrwa ze ślimaków.-oburzyłam się na
co całą trójka głośno się zaśmiała.
-Bardzo
śmieszne. Jest tutaj coś nie związanego ze ślimakami.- zapytałam
przewracając kartę dań.-O to nie brzmi jak ślimak!
Poczułam
wibracje w mojej kieszeni i wyciągnęłam telefon dostałam sms od
ROBINA
Przełknęłam
głośno ślinę i przez moment zastanawiałam się czy powinnam
odczytywać sms ale moja ciekawość wygrała i nacisnęłam na niego
„Miłych wakacji w Paryżu”
Rozszerzyłam oczy
do granic możliwości a usta same mi się otworzyły.
-Wszystko w
porządku?-zapytał zaniepokojony Oliver.
-Tak,tak wszystko
dobrze. Przeprosimy was na chwilę, muszę porozmawiać z
Justinem.-powiedziałam ciągnąc Justinem za sobą. -Zamówcie nam
coś co nie jest związane ze śliniakami.
Wyszliśmy na
zewnątrz i z torebki wyciągnęłam papierosa, szybko odpaliłam go
i zaciągnęłam się nim.
-Wyciągnęłaś
mnie tylko po to aby zapalić?-zapytał opierając się o ścianę.
Nic mu nie
odpowiedziałam tylko wypuściłam z siebie dym i podałam mu telefon
na otwartym sms. Justin tak samo zareagował jak ja.
-Skąd on do kurwy
nędzy wie gdzie ty jesteś?! Przecież nikomu nic nie powiedziałaś
prawda?!-krzyknął na mnie.
-Oczywiście, że
nie! Nawet moi rodzice nie wiedzą gdzie jestem! I proszę Cię nie
krzycz na mnie bo jestem już wystarczająco zestresowana!
-odpowiedziałam zaciągając się papierosem.
-Przepraszam.-jego
ton momentalnie się zmienił. -Ale jakiś sobie pomyślę, ze ten
chuj wie gdzie jesteś i będzie chciał odpierdolić jakiś numer to
mnie krew zalewa.
-Justin.-szepnęłam
wyrzucając papierosa. -Boję się.
-Nie bój
się.-powiedział rozszerzając ręce i przybliżając się do mnie.
Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
-Przy mnie nic Ci
się nie stanie. Obiecuję Ci to.
______________________________________
10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i tak jak obiecałam nowy rozdział!
Teraz nowy rozdział najwcześniej pojawi się w następny piątek ze względu na to, że jadę do rodziny w góry i tam nie będę miała jak dodawać rozdziałów bo będę bez internetu ale są plusy. Przez ten czas co tam będę postaram napisać się kilak rozdziałów co wiąże się tym, że częściej będę dodawać tutaj.
A jak by tak pod tym rozdziałem było 12 komentarzy to była bym BARDZO szczęśliwa, więc co bierzecie się za komentowanie?
No i napiszcie jak wam się podobał rozdział.
czytasz-komentuj
Subskrybuj:
Posty (Atom)