czwartek, 2 maja 2013

KONIEC OPOWIADANIA. PRZEPRASZAM!

Przepraszam,przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Cholernie źle się z tym czuję ale muszę wam napisać, że NIE będzie już kolejnych rozdziałów na tym blogu. Przepraszam was, że tak nagle i nie uprzedziłam was ale to pisanie było już takie na siłę. Zaczęłam pisać 20 rozdział ale nie umiem go skończyć. Po prostu nie mam już weny i chęci ciągnąć dalej to opowiadanie. Jeżeli kogokolwiek rozczarowałam tym to naprawdę bardzo mi przykro i PRZEPRASZAM. Wiem, opowiadanie powinno mieć jakieś sensowne zakończenie a ja tutaj tak nagle. Jestem na siebie zła ale przecież nie napiszę w 20 rozdziale, że Monika i Justin wyszli i uderzył w nich samochód i koniec. Bez sensu co nie? Dlatego właśnie  postanowiłam poinformować was w taki oto sposób. Jeszcze raz bardzo was przepraszam i chciałam was prosić o ostatnią rzecz. Jestem ciekawa ile osób czytało to opowiadanie. Napiszcie w komentarzu po prostu "czytałam" Z góry dziękuję.
No i chciałam jeszcze podziękować za to, że byliście ze mną przy tych lepszych i gorszych rozdziałach KOCHAM WAS! I trudno jest mi się z wami pożegnać ale cóż.... może jeszcze kiedyś zacznę pisać inne opowiadanie i się na nie natkniecie kto wie? Ale jeszcze raz DZIĘKUJĘ WAM za to, że byliście !
Bliście najlepszymi czytalnikami jakich można sobie tylko wyobrazić!
Kocham was xoxo

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 19


Każdy człowiek zmienia w końcu swoje podejście do życia. Jego priorytety ulegają zmianie. U mnie właśnie tak się stało. Zrozumiałam, że Justin jest chłopakiem, którego potrzebowałam. Pojawił się, gdy wszyscy inni się ode mnie odwrócili. Przyjaciele? Nie. Oni byli ludźmi łaknącymi kasy. Nie troszczyli się o coś takiego jak miłość, przyjaźń, rodzina.. Sama należałam do tych osób. Właśnie – należałam. Wszystko się zmieni, gdy wyjdę ze szpitala.
- Monika, skarbie..
Dopiero teraz przypomniałam sobie o obecności Justina.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Widzę, że jesteś zmęczony. Idź do hotelu, prześpij się. Wszystko będzie dobrze. Już nic mi nie grozi.
- Nie zostanę tutaj.
- Naprawdę jest dobrze, nie martw się dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – odpowiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.

Obudziłam się, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę.
- .. jej stan jest dużo lepszy, ale uraz na psychice może jeszcze długo pozostać. To było dla niej zbyt wiele emocji, przerażających emocji. Sądzę, że teraz powinna przez jakiś miesiąc unikać kontaktów z ludźmi, zbyt szybkie podanie ręki na powitanie może spowodować u niej wielki lęk.
- Dziękuję bardzo. Zadbamy o nią. Do widzenia.
- Do widzenia – powiedział lekarz.
Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice tu przyjechali. Po tym wszystkim co mi powiedzieli, co zrobili .. teraz próbują być dobrymi opiekunami? Nie wydaje mi się, że im to wyjdzie.
Drzwi od sali uchyliły się, zobaczyłam ich. Pełnych troski, mama miała zaczerwienione oczy, a tato smutek wymalowany na twarzy. Zbliżyli się do mnie powolnym krokiem, chyba nie chcieli, żebym się przestraszyła. Siadając na skraju łóżka delikatnie się do mnie uśmiechnęli, lecz nie trwało to długo, bo moją miną wyraziłam wszystkie emocje, które mi towarzyszyły przez ostatni czas. Ból, rozczarowanie, złość.. Złość na nich, za to jacy byli.
- Skarbie.. – zaczęła mama, ale jej przerwałam.
- Nie mamo, nie chcę niczego słuchać. Nie wiem jak się dowiedzieliście w ogóle, że tu jestem. Skąd? Od kogo? Delegacja nie była ważniejsza?
- Córeczko to nie tak..
- Przestań! – krzyknęłam. - Kto po Was zadzwonił? Po co?!
- Twój kolega.. Justin. Powiedział nam co się stało. Przepraszamy, że do tego dopuściliśmy.
- Myślisz, że przeprosiny wystarczą?
- Nie, ale posłuchaj.
- Nie, to ja mam Wam coś do powiedzenia. Jesteście najgorszymi rodzicami, jakich tylko można mieć. Przez tyle lat nie interesowaliście mnie. Nie pokazywaliście mi jak kochać, szanować.. Nigdy nie było Was w domu, kiedy miałam problem dawaliście mi pieniądze, żebym poszła na zakupy. Ale nie - ja wtedy chodziłam się upić, tylko to mogłam zrobić, nie kochana przez rodziców, chłopaka.. wtedy poznałam Robina. Zaimponował mi, ale tylko na początku.. Ćpał, pił. Kiedy na ostatnim koncercie był na haju – zdenerwował się i mnie uderzył. Ale Was nie było. To Justin mi pomógł, był przy mnie kiedy cierpiałam, kiedy potrzebowałam z kimś pogadać, wyżalić się. To ON wspierał mnie, kiedy do internetu wrzucili filmik. W roli głównej byłam ja – naga i Robin. To JUSTIN dał mi do zrozumienia, że przez to nie jestem „brudna”. Przy nim czułam się idealnie, pokazał mi jak kochać..

Odwracając wzrok od rodziców zobaczyłam, że w drzwiach ktoś stoi. Nie było zbyt dobrego światła, ale te rysy twarzy dostrzegę wszędzie.
- Roo..robin – po mojej twarzy od razu zaczęły lecieć łzy.
- Cześć mała, myślałaś, że się mnie pozbędziesz? – powiedział rozdrażniony.
- Wynoś się stąd zboczeńcu – wtrącił się ojciec. – OCHRONA!
- Myśli pan, że tutaj nie mam znajomości? Tej gównianej szmacie nic nie pomoże.
Podszedł do mnie, mojego tatę ogarnęła frustracja. Powalił go prawym sierpowym, ale nie był tak silny jak ten damski bokser. Oddał dwa razy mocniej, patrząc ze złością w podłogę. Z zadowoleniem stwierdził, że mu się należało. Ojciec stracił przytomność.
- Daj nam spokój, proszę, proszę. Zapłacimy Ci, tylko nie rób nam krzywdy.. – łkała moja matka.
- Nie chcę kasy idiotko, chcę zemsty. Twoja córka zadarła z niewłaściwą osobą, mnie się nie upokarza. Zamachnął się uderzając ją w twarz, a ta osunęła się na ziemię. Czułam, że koniec nadchodzi.
- Skarbie, może się zabawimy? – zwrócił się do mnie. – No powiedz szczerze?
Nie tęsknisz za tymi chwilami w mojej sypialni, albo na tylnym siedzeniu w moim samochodzie? Zróbmy to tu i teraz.
Zaszalej ostatni raz w swoim nędznym życiu.

Chwycił mnie za nadgarstki przyciskając jednocześnie do szpitalnego łóżka. Zaczął nachalnie całować, już miał się brać za moją bluzkę, kiedy usłyszałam huk i zobaczyłam w drzwiach oszołomionego Justina. Nie czekał na reakcję Robina, od razu go znokautował. Zaczął go kopać po twarzy, brzuchu, nogach.. Nie chciałam, żeby go zabił.
- Jus! Przestań, proszę. Zostaw go policji! Justin, Jus..
Ale on nie zwracał uwagi na moje słowa, krew lała się strumieniami z głowy Robina. Nie chciałam odwiedzać go w więzieniu.
- KOCHANIE PRZESTAŃ! Zrób to dla mnie! – rzuciłam się na niego jednocześnie przytulając. Oplotłam jego ciało, które automatycznie się rozluźniło. Odwrócił się w moją stronę, spojrzał głęboko w oczy.
- Powiedz mi, że nic Ci nie zrobił, że nie zdążył?! Proszę.
- Spokojnie. Nie zdążył. Zawsze pojawiasz się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Gdyby nie Ty, nie wiem co by ze mną teraz było. Kocham Cię.. – powiedziałam cała roztrzęsiona.

Po chwili otrząsnęłam się, przypominając sobie o rodzicach. Automatycznie zanurkowałam ręką w tylnej kieszeni chłopaka wyciągając telefon. Zadzwoniłam na policję i wszystko im powiedziałam. W tym samym czasie Justin wcisnął guzik, który był w każdej sali, w razie gdyby coś złego działo się z pacjentem. Od razu przybiegł lekarz, a zanim pielęgniarka. Kazali nam się odsunąć, zawołali wolontariuszy, którzy zabrali moich opiekunów gdzie indziej. Za chwilę przyjechała policja, złożyliśmy zeznania, a Robina zabrali. Tym razem się nie wywinie, przynajmniej mam taką nadzieję.

Wtulona w Justina przeszłam do innego pokoju, który wskazała mi pielęgniarka. Usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie. Siedzieliśmy dłuższy czas w ciszy. Nie potrafiłam nic mówić. Widziałam, że Jus mocno się nad czymś zastanawia, bo co chwilę przegryzał wargę. W końcu odwrócił się i spojrzał prosto na mnie. Wstrzymałam powietrze nie wiedząc o co chodzi.

- Przeprowadź się do mnie – tych słów się nie spodziewałam.
W tym wieku. Taka decyzja. Nie wiem co robić.
____________________________________________________________
Rozdział napisałam gościnnie, mam nadzieję, że nie zawiodłam niczyich oczekiwań jeśli chodzi o to, co się w nim wydarzyło. Jeśli @IgrzyskaSmierci nie będzie miała czasu lub weny, mogę pisać rozdziały - gościnnie tak jak powiedziałam. Proszę piszcie w komentarzach co o nim sądzicie, a osobiste uwagi na twitterze @dealex_de
10 komentarzy=nowy rozdział 


czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 18

-Proszę nie dotykaj mnie.-wyszeptała oddalając się ode mnie kilka centymetrów.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwość.
Czy ona się mnie boi?
-Monika.-zacząłem łagodnym tonem aby jej jeszcze bardziej do siebie nie zrazić. -Nic Ci nie zrobię, przecież znasz mnie. -wyciągnąłem rękę aby dotknąć jej dłoni ale ta od razu ją zabrała.
Lekko się skrzywiłem.
-Wyjdź stąd.-powiedziała zaciskając powieki prze co spłynęło jej jeszcze więcej łez.
Siedziałam jeszcze przez chwilę aż posłuchałem jej i wstałem, wyszedłem z sali. Byłem zszokowany, że tak na mnie zareagowała.
Przetarłem twarz rękoma i obejrzałem się dokoła zobaczyłem pielęgniarkę która wcześniej była przy łóżku Moniki, podszedłem do niej.
-Dzień dobry.
Kobieta opowiedziała skinięciem głowy i lekkim uśmiechem.
-Przepraszam, chciałem się zapytać o Monikę... widziałem, że pani z nią rozmawia i....-jąkał się z każdym kolejnym słowem.-chciałem zapytać czemu...
-Boi się Ciebie dotknąć? Być Ciebie blisko? -zapytała pielęgniarka
-Tak. Złapałem ją za rękę kiedy ona ją zabrała, jak zbliżyłem się do niej to ona się odsunęła. Kazała mi wyjść z sali.
-To jest naturalne zachowanie po gwałcie. Ona będzie się bać każdego mężczyzny, będzie myśleć, że każdy będzie chciał ją skrzywdzić. Proponuję aby załatwić jej psychologa. Mamy numery do paru naprawdę dobrych psychologów mogła bym Ci podać.
-Poproszę.-wyszeptałem analizując wszystkie słowa które do mnie powiedziała.
Cholera ale przecież ona wie, że nie powinna mnie się bać nigdy bym jej nie skrzywdził, nawet przez myśl mi by to nie przeszło.
Jak bym dorwał teraz tego gnojka to bym mu tego kutasa odrąbał przy samej głowie. Jebany pieprzony gej.
Chwila, cofnij. On jest gejem. To czemu on w ogóle się za nią wziął? Chyba, że jest biseksualny ale dobra nie będę teraz rozmyślać o jego popędach seksualnych.
Poszedłem za siostrą do dyżurki ona podała mi kilka wizytówek i poszła na oddział.
Przyglądałem im się przez dłuższą chwilę aż wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do psycholog Ashly Collins.
Wytłumaczyłem mniej, więcej sytuację jaka jest bo szczerze sam zbyt wiele nie wiedziałem oprócz tego, ze Monika została zgwałcona.....
Psycholog powiedziała, że jeszcze dzisiaj przyjedzie do szpitala na pierwszą rozmowę z Moniką.

Monika

Justin wyszedł z sali a ja byłam przerażona. Bałam się go miałam wrażenie, że zaraz mnie skrzywdzi uderzy, nakrzyczy.
Łzy cały czas spływały po moich policzkach nie mogłam zapomnieć tych scen bezradności kiedy nie byłam w stanie nic zrobić, a on po prostu mógł zrobić ze mną wszystko. Płakałam tak przez jakieś półtorej godziny.
Do sali weszła jakaś blond kobieta miała na oko około 30 lat. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i zbliżyła.
-Dzień dobry nazywam się Ashly Collins jestem psychologiem.
Skrzywiłam się na te słowa. Psycholog? Po co mi do diabła jest potrzebny psycholog?!
-Spokojnie jestem tutaj dla ciebie. Aby z tobą porozmawiać o tym co się stało.
-Ale ja nie chcę o tym rozmawiać!-krzyknęłam gwałtownie.
-Wiem, że jesteś teraz wystraszona, zbulwersowana ale zrozum chcę tylko z tobą porozmawiać. Dla twojego dobra.-powiedziała spokojnym głosem stojąc koło mojego łóżka. -Mogę usiąść?-spytała wskazując na krzesło.
Kiwnęłam głową na tak.
-Posłuchaj mnie wiem co teraz czujesz...
-Wie pani?!-krzyknęłam podnosząc się na łokciach czując jak całe ciało minie boli. -Była pani kiedyś zgwałcona? Zastraszana? Był kiedyś Pani filmik w internecie jak uprawiała pani seks z byłym chłopakiem? Była kiedyś pani pobita przez chłopaka? No słucham! Bo raczej wątpię!
-Nie.-szepnęła spokojnym głosem. -Ale-powiedziała teraz bardziej stanowczo. -Nie zmienia to faktu, że chcę Ci pomóc. Chcę Cię wysłuchać. Tak jak Ci to już powiedziałam jestem tutaj dla Ciebie po to aby z tobą porozmawiać i wesprzeć oraz pomóc na tyle ile będę mogła.
Moje emocje pomału opadły. Poczułam się głupio, że tak naskoczyłam na tą kobietę nie powinnam...
-Przepraszam.-jękłam pod nosem.
-Nic nie szkodzi to normalne, wiele dziewczyn krzyczy gdy coś takiego je spotka. Ale to jest o wiele lepsze niż zamknięcie się w sobie.-uśmiechnęła się lekko.
Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się na nią.
-Zadzwonił po mnie twój chłopak? Kolega? Kuzyn?.....Justina.
Czekała chwilę, aż powiem jej kim on dla mnie jest ale nic jej nie odpowiedziałam bo nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
-Mniejsza z tym.-machnęła ręką. -Bardzo się wystraszył tą całą sytuacją. To jak na niego zareagowałaś.
Spuściłam wzrok w dół na szarą kołdrę. A kobieta dalej kontynuowała.
-Martwi się o ciebie. Nie wie co ma zrobić dlatego zadzwonił po mnie chce Ci pomóc tylko nie wie jak. Nie wiem czy czujesz się na tyle silna psychicznie aby powiedzieć mi co się tam zdarzyło.
Przez chwilę chciałam krzyknąć jej w twarz, że to nie jest jej interes ale z drugiej strony miałam taką wewnętrzną chęć powiedzenia komuś co leży mi na sercu.
-Jeżeli nie jesteś gotowa to nie mów, ja nie naciskam.-powiedziała psycholog.
-Nie, ja chcę powiedzieć.
Opowiedziałam jej wszystko od początku od związku z Robine przez spotkanie Justina wszystkie inne kłopoty które mnie dopadły aż do gwałt.
Ashly chwyciła delikatnie moją rękę i uścisnęła ją, kolejny raz uśmiechnęła się do mnie ciepło i pogłaskała moją rękę.
-Kochanie, dużo przeszłaś i nie powinnaś się teraz poddać. Będzie lepiej masz.... Justina który chce Ci pomóc. Rodziców którzy Cię na pewno wesprą.
-Moi rodzice nawet nie wiedzą, że tutaj jestem.-prychnęłam
-Nie macie ze sobą zbyt dobrych relacji ale to nie znaczy, że Ciebie nie kochają.
-Nie chcę teraz o nich rozmawiać.
-Rozumiem. Wracając do tematu Justina. On jest tutaj jedyną bliższą Ci osobą. Nie oddalaj się od niego tylko dlatego, że inny mężczyzna Cię skrzywdził jemu na tobie zależy chce dla Ciebie jak najlepiej. Zaufaj mi.
Jemu na tobie zależy chce dla Ciebie jak najlepiej.” skąd ona może to wiedzieć rozmawiała z nim tylko przez jakiś czas a gada mi takie rzeczy.
-W sposób jaki o tobie mówi, z taką troską. Strachem w głosie powiedział co się stało.-mówiła dalej.
-Rozumiem. Ale ja i tak boję się, że on może mnie skrzywdzić.-wyszeptałam i jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Nie płacz. Pomyśl tak. Czy on kiedykolwiek podniósł na ciebie rękę? Uderzył Cię z premedytacją ? Śmiał się kiedy ty cierpiałaś? Sprawiał Ci ból
W myślach odpowiedziałam na każde pytanie i każda odpowiedź brzmiała NIE.
-Jeżeli nigdy tego nie zrobił nie bój się go. On nie zrobi Ci krzywdy.
Na salę weszli dwaj policjanci w mundurach.
-Dzień dobry chcieliśmy przesłuchać Panią Monikę możemy prosić Panią o opuszczenie pomieszczenia?-zapytał jeden z nich.
-Jestem psychologiem, chciała bym zostać przy tym.
Obydwoje skinęli głowami i podeszli do mnie bliżej.
-Chcieliśmy się dowiedzieć co tak dokładnie się stało.
Kolejny raz tego dnia opowiedziałam co się stało. Podczas mówienia zaczęłam płakać. To było dla mnie za trudne.
Na szczęście przesłuchanie dobiegło końca i policjanci wyszli z sali.
-Teraz zostawię Cię samą chyba, że chcesz aby Justin wszedł na salę.-zaproponowała.
Zacisnęłam usta w cienką linię i przemyślałam wszystko to co ona mi powiedziała. Za pewne miał racje, że Justin nigdy by mnie nie skrzywdził......
-Jak by pani mogła go zawołać...
-Oczywiście. Trzymaj się kwiatuszku jutro jeszcze do ciebie przyjdę dobrze?
Pokiwałam głową.
-No to do jutra.
-Do widzenia.
Po 15 minutach na salę wszedł niepewnie Justin. Mimowolnie wzdrygnęłam się na jego widok, chłopak musiał to zauważyć bo od razu się zatrzymał i nie wiedział co ma zrobić.
-Podejść. -powiedziałam szeptem.
Zrobił tak usiadł na krześle koło mnie i patrzył się na mnie.
-Przepraszam.-znowu powiedziałam do niego szeptem.
-Nie masz za co mnie przepraszać, jeżeli już to ja powonieniem Ciebie przeprosić. Gdybym tylko wiedział, że mogło by Ci się coś stać nigdy by nie pozwolił Ci wyjść z tego pokoju. Czuję się okropnie. Kiedy ty przeżywałaś horror to ja świetnie się bawiłem zwiedzając Paryż. Przepraszam.
-Justin...-zaczęłam mówić głośniej, bardziej stanowczo. Był on bardziej wystraszony ode mnie w oczach miał łzy, jego rysy twarzy stały się takie delikatne, uśmiech który zawsze mu towarzyszył zniknął. Widać było, że jest bardzo przejęty tą sytuacją. -Posłuchaj mnie to nie twoja wina. Jedynie moja głupota. Nie powinnam w hotelu tak się unosić, nie zrobiłeś nic złego. Jak zwykle ja wszystko spieprzyłam. Tak samo tym, że weszłam do domu Olivera jak go nie było i byłam sam na sam- w tym momencie urwałam a po dłuższej chwili dokończyłam - z Williamem. Jestem głupia.
Justin złapał delikatnie moją dłoń a ja ją uścisnęłam.
-Nie myśl tak. Nie mogłaś przewidzieć tego co się tam stanie. Nie jesteś głupia, jesteś najmądrzejszą, najwspanialszą, najpiękniejszą osobą jaką znam. Ja.....Kocham Cię.
Mój brzuch pierwszy raz od bardzo dawna wypełniły motylki. Czy on właśnie powiedział Kocham Cię?
Cały strach, obrzydzenie do siebie, smutek, gniew nagle gdzieś zniknęły Justin właśnie powiedział, że mnie kocha..... a co jest najlepsze? Że ja go również.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Ja ciebie też.
No i w końcu wyznali sobie miłość : ) I jak wam się podobał rozdział? Ostatnio są coraz krótsze ale to wynika z braku wanny ;c Ale mimo wszystko dzielnie piszę dalej.
Zmieniła wygląd stronki może być?
10 komentarzy=nowy rozdział
Jeżeli chcecie być  informowani o NN piszcie w komentarzach- swój nick TT lub gadu : )

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 17


Mogą wystąpić sceny +18

Z każdą sekundą stawałam się coraz słabsza, nie miałam już nawet siły się szarpać chociaż nie przestawałam.  
Złapał mnie brutalnie za nadgarstki i przyciągnął je nad moją głowę. Przygniótł je jedną ręką a drugą zaczął rozpinać rozporek w moich spodniach. Jednym zwinnym ruchem zdarł ze mnie spodnie. Kopanie i moje krzyki nic nie dawały a wręcz przeciwnie sprawiały mu radość. Z powrotem złapał moje dwa nadgarstki i zacisną mocniej uścisk. Znowu zaczął mnie całować, brutalniej niż wcześniej, przy czym przygryzł moją dolną wargę. Może i miał być to seksowne i miało mi się to spodobać ale był inaczej. Moje krzyki z prośbą o pomoc stawały się coraz słabsze z tego powodu, że nie miałam już siły. Jego jedna ręka jeździła po moim kroczu na co do oczu napłynęły mi łzy. Próbowałam nie płakać aby chociaż tak zachować resztki godności ale nie udało się. Jego dotyk sprawiał mi ból, odrazę. Nagle złapał za moją bieliznę i ją zdarł najpierw majtki a potem biustonosz. Jego oczy chłonęły mój nago widok a ja płonęłam od środka ze złości jak i ze wstydu.
-Jesteś jeszcze piękniejsza na żywo niż tylko na filmiku.-wyszeptał mi do ucha przygryzając je.
Łez pojawiało się coraz więcej i ledwo co łapałam powietrze. William wziął ze mnie swoje ręce i zaczął zdejmować swoją koszulkę.
To jest twoja szansa, uciekaj.
Kiedy on zdejmował ją przez głowę co sprawiało, że nic nie widział zebrałam sobie całą siłę jaką tylko miałam i odepchnęłam go od siebie. Udało zwalić mi się go na podłogę. Szybko wstałam z kanapy i pobiegłam w stronę drzwi były zamknięte na klucz którego nie było w drzwiach, desperacko zaczęłam walić pięść mi w nie i krzyczeć o pomoc z nadzieją, że będę miała większe szanse, że ktoś mnie usłyszy. Poczułam nagły uścisk na moim barku, William pchnął mnie kilka metrów od drzwi i uderzyłam o podłogę. Był całkiem nagi najwidoczniej przewidział to, że mogę starać się uciec, więc po prostu kiedy ja miałam jakieś nadzieje na ucieczkę on po prostu się rozebrał w tym czasie. Usiadł na mnie rozkrokiem i uderzył mnie dwa razy z pięści w brzuch. Krzyknęłam z bólu.
Gdzie są właśnie w tym momencie wścibscy sąsiedzi co za minimalny krzyk wzywają policję?! No ja się pytam gdzie?!
Zwijałam się z bólu.
-Może to Cię nauczy nie igrać z ogniem ślicznotko.-wysyczał przez zęby wkurzony.
Jak ból trochę mi odpuścił znowu zaczęłam się szarpać i uderzać w jego klatkę piersiową, jemu to się nie spodobało i kolejny raz złapał moje nadgarstki i dał je nad moją głowę a uścisk co chwilę wzmacniał.
-Teraz poczujesz prawdziwą rozkosz. -powiedział uśmiechając się.
-Proszę n.....- nie dokończyłam zdania. Siłą rozszerzył moje nogi i we mnie brutalnie wszedł.
Skrzywiłam się z bólu już wolałam aby mnie bił niż był we mnie. Krzyczałam z prośbą o pomoc a ten po prostu poruszał się we mnie coraz szybciej. W pewnym momencie coś we mnie pękło Już za późno, niech będzie co ma być.
Moje krzyki ustały, przestałam się wyrywać, wierzgać-po prostu tam leżałam i nic. Czułam po prostu ból, okropny ból. William poruszał się we mnie coraz szybciej prawdopodobnie szczytował a ja miałam tylko odrazę. Po chwili poczułam jak jego sperma w sobie. Skrzywiłam się na tą myśl.
Wyszedł w końcu ze mnie i zaczął mnie całować. Nic z tego sobie nie zrobiłam. Jego oślizły język był w mojej buzi na co cały czas miałam odruch wymiotny ale nawet już nie miałam siły co kol wiem zrobić.
Do drzwi nagle zaczęło dochodzić walenie.
-Veuillez ouvrir le police est là!
Od razu jak usłyszałam słowo police wiedziałam, że to policja. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły chciałam już krzyknąć kiedy William zakrył mi usta ręką.
-Powiedz tylko słowo a obiecuję, że gorzko tego pożałujesz. -zagroził mi cichym,ostrym tonem.
Właśnie zostałam zgwałcona, upokorzona co ja mogę mieć jeszcze do stracenia?
Otworzyłam szeroko buzię i tyle ile miałam siły w płucach krzyknęła POMOCY !
William uderzył mnie tylko mocno w twarz i ode mnie odskoczył. Prawdopodobnie chciał uciec ale w tym momencie policja wyważyła drzwi. Jeden policjant od razu do mnie podbiegł a drugi zaczął szukać Williama pokazałam mu ręką gdzie pobiegł a on ruszył za nim.
-Êtes-vous d'accord? -policjant coś do mnie powiedział ale ja nic nie zrozumiałam.
-Nic nie rozumiem.- odpowiedziałam po angielsku.
Policjant pokiwał głowę i rozejrzał się po mieszkaniu . Wszedł do salonu po czym przyniósł mi narzutę która była na kanapie. Okrył mnie nią a ja poczułam jak moje policzki całe się czerwienią.
Usłyszałam z drugiego pokoju dźwięk tłuczonego szkła. Po chwili policjant trzymał zakutego w kajdanki Williama który krzyczał coś do niego po Francusku, wyłapałam tylko niektóre słowa ale większość z nich to były przekleństwa. Policjant wyprowadził go z domu a ten który był przy mnie mówił coś do (no wiecie taki coś czarne jak łoki toki #lol nie wiem jak to się nazywa sorry) po francusku i popatrzył się na mnie. Chciałam wstać ale poczułam ogromny ból, z napływu emocji zapomniałam o tym jak wszystko mnie boli. Policjant szybko do mnie podszedł i pokazał abym nie wstawała. Po kilku minutach do domu weszli sanitariusze (chodzi mi o tych ludzi od karetki) Obydwoje mnie podnieśli i położyli na nosze. Zeszli ze mną na dół i pojechaliśmy karetką do szpitala. Byłam w kompletnym szoku. Nie docierało do mnie co się właśnie dzieje nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy co przed chwilą się wydarzyło.
Wjechali ze mną do szpitala i zawieźli mnie na jakąś sale. Pielęgniarka ubrała mnie w jakaś szpitalną piżamę-od razu poczułam się trochę bardziej komfortowo.
Do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry.-przywitał się ze mną po angielsku.
W końcu ktoś kto mówi po mojemu. Odetchnęłam z ulgą.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam cicho.
-Przyszedłem Cię zbadać to powinno potrwać z jakieś 10 minut apotem dam Ci już spokój.-uśmiechną się do mnie.
Nic mu nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową która od razu mnie zabolała, przypomniałam sobie o tym, że jest przecięta.
Podszedł do mnie i od razu zaczął mnie oglądać zaczął od głowy i zobaczył, że jest przecięta. Powiedział coś po Francusku pielęgniarce na co ona pokiwała głową i wyszła.
-Będziemy musieli to zaszyć. -wyjaśnił. Przeglądał dalej moje ciało.
Szczerze to nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Czułam się jak by mnie tam nie było. Wszystko wydawało się tak daleko takie dziwne aż w końcu zaczęłam widzieć podwójnie i ciemność.....

Białe światło świeciło mi prosto w oczy. Od razu je zamknęła i słyszałam nieznajome głosy.
-Słyszysz mnie?
-Możesz otworzyć oczy?
Otworzyłam pomału oczy i zobaczyła trójkę ludzi stojących nade mnie.
-Odzyskała przytomność.-powiedział jeden facet do reszty.
-Słyszysz nas?-zapytał się inny.
Pokiwałam pomału głową.
-Pamiętasz jak się nazywasz?
-Monika Simmons.
-Ile masz lat?
-19.
-Dobrze, zszyliśmy twoją ranę którą miałaś na głowie. Nie masz już większych obrażań poza kilkoma dużymi siniakami ale to się zagoi.
-Mamy kogoś poinformować o tym, że jesteś w szpitalu? -zapytała pielęgniarka.
Na początku nikt nie przychodził mi do głowy lecz po chwili przypomniałam sobie o Justina.
-Tak. -powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem czując jak moje gardło mnie boli.
Kobieta podała mi kartkę abym napisała numer. Niedbale napisałam cyfry i podałam kartkę kobiecie.
-Pójdę zadzwonić.-powiedziała opuszczając salę.
-Możesz otworzyć buzię, chcę zobaczyć twoje gardło.-powiedział lekarz który był wcześniej u mnie.
Otworzyłam buzię.
-Powiedz A.
Tak też zrobiłam.
-Jest mocno zaczerwione.-zwrócił się do lekarzy obok.
-Nie wykryliśmy nigdzie oznak duszenia.-powiedział jeden z nich.
Lekarz popatrzył się na niego jak na debila i było widać, że ma ochotę pacnąć go w głowę.
-Zaraz podamy leki które Ci pomogą.-uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Wszyscy opuścili salę zostawiając mnie samą. Przetworzyłam sobie wszystko co się stało parę godzin temu i dopiero teraz dotarło wszystko do mnie. W jednej sekundzie moje oczy napełniły się łzami a w drugiej zaczęły płynąć jak szalone. Mój oddech stawał się coraz cięższy, powietrze nabierała z coraz to z większym trudem.
Do pomieszczenia weszła akurat pielęgniarka która od razu do mnie podbiegła.

Justin.

Monika wyszła rano i od tamtej pory do mnie nie zadzwoniła. Za pewno poszła się doskonale zabawić. Na dworze był piękny słonczy dzień. Nie miałem zamiaru go zmarnować, więc poszedłem na zwiedzanie Paryża. Nigdy wcześniej nie byłem w tym miesicie i cieszę się, że w końcu do niego trafiłem.
Przyłączyłem się do jakiejś wycieczki. Jeździliśmy po Paryżu zwiedzając zabytki, przewodnik bardzo interesująco opowiadał o wszystkich zabytkach co zainteresowała nawet i mnie. Zazwyczaj nie słucham przewodników bo są nudzi i tylko oglądam zabytki ale ten był inny. Mówił z sensem, miał coś w głosie co przyciągało uwagę.
Zwiedziliśmy : Łuk Triumfalny, Panteon, Grand Palais i Pałac Elizejski.
Dzień minął mi bardzo szybko, nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziłem tak dobrze czas. Bez alkoholu czy innych używek po prostu dobrze się bawiłem nawet będąc sam.
Wróciłem do hotelu z nadzieją, że Monika już będzie i jest już spokojniejsza lecz jej nie było. Pokój był pusty, nawet nie było oznak, że była tutaj po moim wyjściu.
Trochę się zaniepokoiłem, że jeszcze jej nie było ale akurat mój telefon zadzwonił. Wyciągnąłem go z kieszeni i pokazał się nieznany numer, odebrałem.
-Halo?-zapytałem.
-Dzień dobry, dzwonię z głównego szpitala w Paryżu, chciałam poinformować iż dzisiaj do szpitala trafiła Monika Simmons.
Stanąłem jak wryty i słuchałem co ona do mnie mówi. Jak to trafiła do szpitala?!
Kobieta dalej kontynuowała a ja jej słuchałem. -Prosiła abym się z panem skontaktowała i czy mógłby pan do niej przyjechać. Nie jest teraz w najbielszej „kondycji” psychicznej.
-Co się stało?
-Została ona zgwałcona.
Szczęka mi opadła, a oczy miałem tak duże jak moneta 5 złotowa. Pokręciłem z niedowierzaniem głową i byłem tylko w stanie wyjąkać na jakiej ulicy jest ten szpital, kobieta mi podyktowała namiar a ja od razu zbiegłem na dół i złapałem taksówkę.
Po 30 minutach byłem już na miejscu. Wbiegłam do szpitala jak opętany i zapytałem się siostry oddziałowej gdzie się znajduje. Ta mnie zaprowadziła pod drzwi.
Odtworzyłem drzwi a w sali na łóżku leżała zapłakana Monika a koło niej siedziała pielęgniarka.
Jej wzrok spoczął na mnie. Ze zdenerwowania przygryzłem dolną wargę i do niej podeszłe.
Pielęgniarka puściła jej rękę i opuściła salę. Zbliżyłem się do niej i usiadłem na jej łóżku koło niej.
Jej twarz była całą czerwona od płaczu a łzy nie przestawały jej spływać po policzkach. Delikatnie przetarłem łzy kciukiem i wyszeptałem jej do ucha „Proszę, nie płacz już kochanie. Jestem przy tobie nic Ci się już nie stanie”
Cześć!
No i jest kolejny rozdział. Ostatnio coś nie mam weny, więc z trudnościom mi się je pisze.
Od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie myśli aby zawiesić bloga, moje pomysły się wyczerpują na kolejne rozdziały. Myślałam też aby z kimś pisać to opowiadanie ale jeszcze nie wiem. Jak na razie NIE zawieszę bloga, więc rozdział będzie w piątek lub sobotę.
10 komentarzy=nowy rozdział 

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 16


Wróciłam całkowicie nawalona do pokoju hotelowego. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy i w bieliźnie weszłam do łóżka. Od razu zasnęłam.
Obudziłam się z wielkim bólem głowy i suchością w gardle. Wygrzebałam się z łóżka i napiłam się szklanki wody po czym połknęłam tabletkę przeciw bólową. Usiadłam na krześle i jak każdego poranka odpaliłam papierosa delektowałam się jego smakiem i pomału przypominałam sobie wczorajszy wieczór. Po „odtworzeniu” wszystkiego jeszcze raz doszłam do wniosku, że to moja wina. Nie potrzebnie zaczęłam flirtować z tym gościem, a jeszcze po tym... och no wiecie ta cała sytuacja.
Gdyby nie ja to na pewno wszystko było by dobrze. Ominęła by mnie ta cała kłótnia z Justinem a teraz nawet nie wiem gdzie on jest. Może poszedł przespać się z tą blond wywłoką? Wcale bym się nie zdziwiła. A jak by mi oznajmił jeszcze, że jakaś seksowna brunetka dołączyła się do zabawy.
Po prostu idiotka ze mnie, nie da się tego inaczej nazwać.
Spaliłam całego papierosa. Wstałam z krzesła i wyciągnęłam z szafy czyste ubrania i wzięłam szybki prysznic. Od razu poczułam się lepiej i o wiele lepiej wyglądałam.

Justin.

Obudziłem się i poczułam, że z kimś się tulę. Uśmiechnąłem się na myśl, że jest to Monika ale kiedy popatrzyłem na nią to nie była dziewczyna o której myślałem a jakaś blondynka. Skrzywiłem się na myśl o niej i o bólu który przeszedł przez moją głowę. Zakląłem cicho pod nosem. Usiadłem na łóżku tak aby nie obudzić blondynki. Odnalazłem swoją bieliznę i resztę garderoby, ubrałem wszystko na siebie i po cichu opuściłem dom dziewczyny.
Wszyłem na ulicę która w ogóle nie była mi znana. Przeczesałem włosy palcami w tył i zacząłem szukać jakiegoś znajomego miejsca. Prawdopodobnie byłem na obrzeżach Paryża.
Poszedłem wzdłuż chodnika szukając jakiejś taksówki przez dobre 20 minut niczego nie znalazłem aż zobaczyłem wymarzony samochód-taksówkę. Wsiadłem do niej i wymamrotałem taksówkarzowi nazwę hotelu i adres. Ten pokiwał z uśmiechem głową i ruszyliśmy. Po 30 minutach byliśmy na miejscu, zapłaciłem facetowi i wyszedłem z samochodu. Wesłałem do hotelu i poszedłem do recepcji po klucz. Wziąłem go od ślicznej rudowłosej recepcjonistki i poszedłem do windy, szybko dojechałem na swoje piętro.
Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głęboki oddech. Włożyłem kartę do drzwi i światełko zaświeciło się na zielono a ja pchnąłem drzwi. Na łóżku siedziała Monika jak zwykle paląc papierosa, cały pokój był wypełniony dymem.
Ta po co otwierać okno, lepiej udusić się dymem od papierosa.
Dziewczyna od razu się na mnie popatrzała, nic nie powiedziała. Byłem pewny, że zaraz zacznie się na mnie wydzierać za czy co kol wiek a ta nic. Może naprawdę jej na mnie nie zależy? Ja się staram jak debil a ta ma mnie po prostu w dupie. Dobra wczoraj zawaliłem nie powinienem przespać się z tą dziewczyną ale nie zapominajmy, że to ona zaczęła, to ona jako pierwsza zaczęła oglądać się za innymi.
Otworzyłem okno na rozcież i usiadłem na przeciwko niej.
-No i co teraz?
-Mnie się pytasz? Myślałam, że ty mi powiesz. -burknęła krzyżując ręce.
-No to obydwoje jesteśmy rozczarowani bo miałem nadzieję, że ty mi to wytłumaczysz.
-Wiesz co?-zerwała się nagle.- Jeszcze wczoraj byłam gotowa Cię przeprosić bo zachowałam się mega nie fair wobec Ciebie. Nawet jeżeli nie jesteśmy razem to nie powinnam rozglądać się za innymi facetami jak przyszłam z tobą. Ale to ty pieprzyłeś się z tą nadmuchaną blond zdzirą.
-To sypiasz z każdym napotkanym przez Ciebie chłopakiem jak nie jesteście razem. Myślałem, że to coś dla ciebie znaczyło a ty tak po prostu masz to w dupie.
-Nie sypiam z każdym napotkanym facetem! -krzyknęła na cały głos. -Najwidoczniej do ciebie to nie dociera, że naprawdę mi się podobasz i mi na tobie zależy! Ale ty masz to w dupie! Bo wczoraj po prostu przeleciałeś tą dziewczynę!
-Wiem, że nie powinienem ale to ty zaczęłaś.-zacząłem się bronić.
-Oko za oko ząb za ząb? Czyli w tym przypadku flirt za flirt seks za seks.
Przetrawiłem jej słowa i szukałem sensu.
Wyjebała mi coś ze starego testamentu a potem przerobiła na coś co jej zdaniem miało sens.
Potrząsnąłem głową i popatrzyłem się jeszcze raz na nią.
-Nie wiem o co Ci z tym chodzi ale dobra. Powiedz mi czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
-Czego ja chcę? -powtórzyła z frustracją moje słowa i zrobiła kilka kroków w stronę drzwi. -Po prostu daj mi spokój! -krzyknęła a jej oczy zabłyszczały-zobaczyłem w nich łzy.
Co ja powiedziałem?
Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.
Siedziałem jak ten ostatni debil i myślałem co powiedziałem nie tak.

Monika

Wybiegłam z hotelu. Miałam dosyć tych wszystkich niejasnych sytuacji które są wokół mnie. Po prostu wszystko mnie przerosło. Uważałam się za nie wiadomo kogo a tak naprawdę niczym się nie różnię od ludzi którzy przechodzą koło mnie i prawdopodobnie są szczęśliwsi ode mnie nie mając tych wszystkich bezużytecznych dodatków jak pieniądze, ubrania, biżuteria czy inne pierdoły. Teraz dopiero do mnie dotarło jak bardzo nieszczęśliwym człowiekiem jestem. Alkoholem, papierosami, narkotykami próbowałam „załatać” wewnętrzną dziurę która miała. W której nie było miłości.
Odkąd byłam mała rodzice ciągle pracowali a ja miałam opiekunkę ale w wieku 13 lat stwierdzili, że jestem już duża i nie potrzebuję jej. Ona była jedyną osobą która dawała mi miłość kiedy Margaret odeszła zabrała ze sobą całą miłość którą darzyła mnie przez te 13 lat. Wyjechała do innego państwa dlatego straciłyśmy kontakt.
Szłam nieznajomymi mi uliczkami Paryża i starałam się nie płakać na myśl o wszystkich złych wspomnieniach. W tym momencie przypomniało mi się kto może mi pomóc. Tak właśnie Oliver. Poszukałam najbliższego postoju taksówek-zajęło mi to 10 minut. Wsiadłam do niej i podałam adres Olivera.
Weszłam po schodach starej kamienicy i stanęłam pod dobrze znanymi mi drzwiami w panterkę. Nacisnęłam włochaty guzik i usłyszałam jak dzwonek rozbrzmiewa. Po chwili przed drzwiami stanął William, uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Cześć. -przywitał się.
-Hej, jest może Oliver?
-Nie, nie ma go. Ale jak chcesz to wejdź zaraz powinien przyjść. -kolejny raz się uśmiechnął i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Podrapałam się po karku nie wiedząc czy powinnam wejść.
Po niezręcznej chwili postanowiłam wejść do środka.
Usiedliśmy na kanapie w salonie.
W pokoju tak jak kilka dni temu panował bałagan. Uśmiechnęłam się na myśl co oni musieli robić ostatniej nocy najebani.
-Chcesz może czegoś do picia lub do jedzenia?-zapytał.
-Nie, dzięki.-odpowiedziałam.
Wyciągnął telefon z kieszeni i napisał sms. Za pewne do Olivera, że przyszłam. Po chwili dostał odpowiedź na co się uśmiechnął-lecz to nie był ten uśmiech którym mnie przywitał a raczej przerażający. Odruchowo odsunęłam się od niego kawałek na co ten jeszcze szerzej się uśmiechnął.
-Wiesz co może ja lepiej przyjdę kiedy indziej jak Oliver będzie miał czas i no wiesz.-wstałam z kanapy na co ten złapał mnie gwałtownie za mój nadgarstek i pociągnął w dół, co sprawiło, że wylądowałam z powrotem na kanapie.
-Co ty odwalasz? -zapytałam spoglądając na niego. Wyglądał strasznie już to nie był ten sam słodki gej który wygląda tak niewinnie a wyglądał jak jakiś potwór.
Podciągnął mnie za nadgarstki i rzucił mną o stół, uderzyłam w niego głową.
Złapałam się natychmiast za bolące miejsce na głowie i poczułam, że jest wilgotne. Spoglądałam na moją rękę z przerażenie.
Co się dzieje?!?!?!?!?!?!?!
Podszedł do mnie i pociągnął mnie za koszulkę rzucając o ścianę.
Czułam się jak latająca szmata po pokoju. Osunęłam się na dół po ścianie.
William podszedł do mnie i ukucnął przy mnie.
-Jak byś była trochę mądrzejsza to byś mnie pamiętała. -powiedział tuż przy moim uchu. Na co ja się wzdrygałam.
-O co ci chodzi. -wyszeptałam nie mając siły nawet odepchnąć go od siebie i uciec.
-Nie dziwne, że mnie nie pamiętasz. Tak ogółem to ja się dziwę, że ty jeszcze żyjesz tak naćpanej/schlanej dziewczyny nie wiedziałem nigdy.
O czym on do mnie mówi?!
Mój wyraz twarzy musiał odzwierciedlać to co miałam na myśli bo od razu zaczął mi tłumaczyć.
-W Nowym Jorku była impreza urodzinowa Robina.-od razu skrzywiłam się na jego imię. Ale po chwili zaświtała mi jedna myśl on zna Robina.
-Na tej imprezie byliście razem i się bawiliście Robin przedstawił Cię mnie już gdzieś tak w połowie imprezy ale ty już byłaś dość nawalona, więc nie dziwię się, że mnie nie pamiętasz. -uśmiechnął się wrogo.
-Ale co to ma związek z tą sytuacją?
-To iż jesteśmy rodziną a tak dokładniej on jest moim kuzynem i opowiedział mi to jak go nie miło potraktowałaś wraz z Justinem.-pokręcił głową. -Ale na moje szczęście tutaj trafiłaś, mam szansę zemścić się porządnie za Robina. Chociaż muszę mu przyznać, że ten filmik z tobą i nim Yhm.... po prostu coś. Już nie mogę się doczekać aż mi pokażesz na co Cię stać. -powiedział przygryzając moje ucho.

Miałam odruch wymiotny jak tylko zbliżył się do mnie na kolejny milimetr. Ale wracając do tego co powiedział on i Robi się znali.... chwila czy ona powiedział J nie mogę się doczekać aż mi pokażesz na co Cię stać.
Jak bym mogła to weszła bym w tą ścianę. Przeciskałam ją z całej siły mając nadzieję, że zaraz się przesunie w tył odsunie się do tyłu ale nic.
William przybliżył się do mnie u musnął moje usta przy czym łobuzersko się uśmiechnął. Dostałam nagłego „zastrzyku” adrenaliny i próbowałam odepchnąć go od siebie, zaczęłam kopać nogami, machać rękami aby tylko się ode mnie odsunął.
Moja reakcja jeszcze bardziej go zdenerwowała i uderzył mnie z taką siłą, że poczułam jak pali mnie policzek z bólu.
Wsadził swój obrzydliwy język do moich usta a ja nie mogłam nic zrobić szarpałam się coraz bardziej ale nic to nie dało. Jedynie pociągnął mnie za włosy na co ja zaczęłam, kryczeć z bólu. Złapał mnie w pasie i zaciągnął na kanapę, rzucił mnie na nią i zerwał ze mnie bluzkę.
-Błagam Cię przestań! -krzyczałam do niego z nadzieją, że się opamięta i mnie zostaw
Siema!
Przez dłuższy czas zastanawiałam się czy napisać co będzie dalej. Ale postanowiłam zostawić was z tym na przemyślenie.
Co myślicie czy William ją zgwałci? A może w jakiś cudowny sposób uda jej lub z czyjąś pomocą uciec?
Piszcie w komentarzach co myślcie.
A tak to jak wam podoba się nowy rozdział?
Jeżeli chcecie być informowani o NN piszcie w komentarzach.
10 komentarzy =nowy rozdział : )
(przepraszam za krótki rozdział)  

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 15



(Przeczytaj co napisałam pod rozdziałem) 

Wróciliśmy z Justinem do restauracji jak gdyby nigdy nic i usiadaliśmy na naszych miejscach.
-No to co chcecie robić po zjedzeniu?-pierwszy raz odezwał się William.
-Nie wiem, mi to obojętne.
-Możemy iść pozwiedzać Paryż albo tutaj niedaleko jest całkiem niezły club to możemy tam skoczyć. -zaproponował
-Ja tam bym mogła iść do clubu ale nie wiem jak Justin.-powiedziałam patrząc się na chłopaka.
-No mi też ten pomysł się podoba.-odpowiedział z uśmiechem.

Wszyscy zjedliśmy obiad i poszliśmy w kierunki clubu. Justin objął mnie ramieniem lekko uśmiechając się.
-Na pewno chcesz tam iść? -zapytał tak aby nikt oprócz mnie nie usłyszał.
-Tak, nie pozwolę aby Robin rujnował moje plany mam zamiar dobrze się tutaj bawić i nic ani nikt mi tego nie zepsuje. -odpowiedziałam stanowczo i przytuliłam się do niego.
Kolejka do clubu była bardzo krótka przed nami stały cztery osoby.
Weszliśmy do środka a tam było dość sporo ludzi jak na tą godzinę. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki, usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy pić alkohol. Na początku rozmowa nic się nie kleiła. Dopiero gdzieś tak po 4 drinkach wszyscy zaczęliśmy długą, „interesującą” rozmowę na temat polityki. Tak, tak, tak polityki zachowaliśmy się jak 50 letni dziadkowie którzy jak tylko się nawalą od razu temat schodzi na politykę. Chłopacy zaczęli wyzywać prezydenta, premiera i wszystkich dokoła nich.
Na początku sama z nimi dyskutowałam ale cóż moje argumenty nie były zbyt mocne, więc postanowiłam wyłączyć się z całej tej rozmowy.
Wstałam od stołu i poszłam tańczyć, sama jak ten palec ale po czasie dołączyli się do mnie jacyś dwaj chłopacy nie mogę zaprzeczyć byli dosyć przystojni, nawaleni ale przystojni.
Tańczyliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę aż jeden z nich zaproponował mi drinka, zgodziłam się i poszliśmy do baru.
Zamówił mi drinka po czym mi go podała a międzyczasie coś mówił, lecz wiecie jak to u mnie z tym francuski rozumiałam piąte przez dziesiąte ale jakoś szło a, że oni znali też trochę angielski i mówili to po francusku to po angielsku wychodziło dużo ciekawych zdań.
Tak to już wypiliśmy po dwa drinka aż jeden zaczął się do mnie przystawiać, nie powiem, że nie ale podobało mi się to. Był wysokim umięśnionym blondynem z błękitnymi oczami, cholera w jego oczach można było utonąć. Wyglądały jak ocean. Jego ręka błądziła po moim udzie aż wyszeptał mi abyśmy się przeszli na tyły clubu. Na początku starałam stawiać sopór lecz gdy jego nieziemskie wargi musnęły moje uległam po prostu wylądowałam w niebie. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. W mojej kieszeni poczułam wibrację w telefonie i wyciągnęłam go, dostałam sms od Justina.
Jeżeli nie chcesz abym zrobił zadymę radzę nie idź z tym chujem albo rozpierdolę go.”
No ja pierdolę a to co kurwa ma być?
W XXI wieku to wysyła się dziewczynie, czy kim tam dla niego jestem sms aby nie szła z innym chłopakiem. No popierdoliło całkowicie, teraz to tym bardziej mam zamiar z nim iść. Tak nawet aby zrobić Justinowi tym na złość.
Schowałam telefon do kieszeni i szłam dalej za chłopakiem, śmieszne nawet nie znam jego imienia.
Poszliśmy na sam koniec ciemnego korytarza po czym on brutalnie popchnął mnie na ścianę i zaczął całować.
Ktoś jest napalony.
Jego ręce błądziły po całym moim ciele aż weszły pod koszulkę.
-Nawet nie wiesz jak bardo Cię pragnę.-wyszeptał mi do ucha.
Jego głos brzmiał tak podniecająco, że miałam ochotę w jednej sekundzie stać się naga i poczuć go w sobie.
-Chcesz to zrobić tutaj czy gdzieś pójdziemy?-zapytałam.
-Jeden chuj, chcę Ciebie tu i teraz. Nie chce mi się szukać jakiegoś pieprzonego pomieszczenia. Ze mną będzie ci wszędzie dobrze.
-W to nie wątpię.-zaśmiałam się
Zdjęłam z niego bluzkę, chłopak chciał się zrewanżować ale poczułam jak coś mnie ciągnie do tyłu.
Popatrzyłam się gwałtownie w tamtą stronę a tam stał Justin.
Jego twarzy była purpurowa a ręce miał zaciśnięte w pięści. Pierwszy raz na jego widok serce mi stanęło ale to nie było to miłe uczucie lecz wręcz na odwrót. Wystraszyłam się go i to tak na serio. Kurwa, jak by chciało mi się siku na pewno posikała bym się ze strachu.
Justin podszedł bliżej chłopaka i przyjebał mu z pięści w nos. Chłopak był tak zdezorientowany całą tą sytuacją, że nie mógł pojąć co się właśnie dzieje. Justin miał to w dupie i zaczął okładać go pięściami, on zsunął się na ziemię a Bieber zaczął go kopać po brzuchu, twarzy, gdzie tylko trafił. Wpatrywałam się w kompletnym szoku, nie wiedziałam co się dzieje. Justin nawet się tak nie zachował bijąc się z Robinem. Po chwilowym szoku otrząsnęłam się i złapałam Justina za ramię aby odciągnąć go od chłopaka który tak naprawdę nic nie robił lecz ten ani drgnął jedyne co odepchnął mnie z taką siła, że upadłam na jakąś stary regał, dosłownie w niego wleciałam a z niego pospadały przeróżne rzeczy na co jedna z nich uderzyła mnie w głowę przed oczami pojawiły mi się mroczki ale nie zemdlałam. Justin się opanował i spojrzał w moim kierunku, jego wyraz twarzy w jednej sekundzie złagodniał a w drugiej pojawił się strach, podbiegł do mnie i pomógł mi pomału wstać. Jak już stałam i złapałam równowagę odepchnęłam go od siebie.
-Co jest? -zapytał zdziwiony.
-Co jest?!-powtórzyłam jego słowa. -Wparowałeś tutaj jak gdyby nigdy nic, pobiłeś tego chłopaka za nic, rzuciłeś mną jak szmatą o ten regał i ty się jeszcze pytasz „Co jest?”
-Przecież Ci napisałem.
-Gówno napisałeś! Nie jestem twoją własnością abyś mi rozkazywał!
-Czyli możesz pieprzyć się ze wszystkimi po kątach a potem przyjdziesz do mnie i ze mną też będziesz się pierzyć. Sorry ale myślałem, że chodzę z normalną dziewczyną a nie dziwką!
-Po pierwsze od kiedy jesteśmy razem?! Pytałam się ciebie co między nami jest a ty nic mi nie odpowiedziałeś, jedyną twoją odpowiedzą było to, że jestem ładna ble,ble,ble! Więc nie miej do mnie pretensji bo nawet się mnie nie zapytałeś czy chcę być w ogóle twoją dziewczyną. A po drugie zdecyduj się rano uważasz mnie za najwspanialszą dziewczynę na świcie a teraz masz mnie za dziwkę.
-Monika, ja nie chciałem nazwać Cię dziwką.
-Ale nazwałeś! I NIE chcę teraz słuchać tego, że wcale tak o mnie nie myślałeś bo właśnie myślałeś!
-Ja naprawdę nigdy....
-A jednak! Nigdy nie mów nigdy. Bo jednak! Kurwa naprawdę myślałam, że nie jesteś tacy jak inni, że tobie nie chodzi o to aby tylko mnie przelecieć! Jesteś taki sam jak Robi!
Justin gwałtownie złapał mnie za nadgarstek i przycisnął do ściany.
-Możesz mieć mnie za dupka, ale nigdy,NIGDY nie porównuj mnie do tego śmiecia Robina. Nigdy nie byłem w żadnym stopniu podobny do niego! Rozumiemy się?! -wysyczał przez zaciśnięta zęby.
-A teraz to co?! Zachowujesz się tak samo jak on!-krzyknęłam zaciskając oczy aby łzy nie poleciały po moich policzkach. -On tak samo jak ty mi groził! Tak samo się bałam jak teraz! Również nazwał mnie dziwką! I nie umiał pohamować swojej złości co odbijało się na mnie. Tak jak przez ciebie wleciałam w ten pieprzony regał!
Uścisk Justina się rozluźnił, na co ja wykorzystałam tą chwilę i wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam w stronę sali, zostawiłam za sobą stojącego jak słup Justina i pobitego chłopaka który leżał na podłodze.
Dotarłam do sali gdzie wszyscy się dobrze bawili a ja przebiegałam koło nich i wybiegłam z clubu. Przetarłam ręką kilka łez które spłynęły po mojej twarzy, rozmazując mój makijaż.
Usiadłam na krawężniku i poczułam czyjąś dłoń na moim barku. Obróciłam się i stał tam Oliver, uśmiechnął się delikatnie do mnie i podał mi rękę złapałam ją i wstałam.
-Chodź przejdziemy się. -powiedział łapiąc mnie w pasie i przytulając.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam wraz z nim.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy aż doszliśmy do wieży Eiffla a Oliver kupił dwa bilety wstępu. Weszliśmy na nią i podziwialiśmy widok Paryża z góry, był cudowny. Miasto nocą a miasto w dzień zawsze wygląda inaczej. Noc ma ten swój urok. Tak jak z seksem ludzie zawsze czekając do wieczora bo to ma te swój urok.
-Wiesz, że jesteś szczęściarą.-powiedział Oliver.
-Czemu tak uważasz?
-Bo masz Justina. -powiedział a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. -W sposób w jaki on na ciebie patry jaki do ciebie mówi, w jaki sposób się z tobą obchodzi.
-Ta niesamowicie, nazwać mnie dziwką, jebnąć mną o stary regał, wrzeszczeć na mnie. Tak jest czego zazdrościć. -prychnęłam krzyżując ręce na piersiach.
-Niech zgadnę stało się to przed chwilą?
Pokiwałam głową na tak.
-Dziwisz się mu?
-Tak! Zachował się jak dupek!
-Jak Robin?
-A ty skąd wiesz o Robinie?-zapytałam patrząc się na niego próbując doszukać się odpowiedzi w jego twarzy. A ten po prostu wzruszył ramionami.
-No gadaj.-szturchnęłam go biodrem.
-To, że odkąd zaczęłaś się z nim spotykać straciliśmy kontakt nie zniechęciło mnie do tego aby wiedzieć co się u ciebie dzieje. Mam kilka dobrych kontaktów i słyszałem co się u ciebie działo, o sprawie z Justinem też.
-To brzmi jak by ktoś mnie śledził.
-To nie tak, podpytywałem ludzi. Nikomu nie kazałem Cię śledzić no i też ma internet i widziałem ten filmik na którym z Robinem.
-Dobra dosyć. -burknęłam.
-Przepraszam ale nie miałem z tobą żadnego kontaktu. Zaczęłaś, ćpałaś więcej niż zwykle nie można było się z tobą w żaden sposób dogadać.
-Nie masz za co przepraszać, to ja powinnam Ciebie przeprosić. Zachowałam się wobec Ciebie jak suka. Całkowicie Cię olałam dla niego. Nie chciałam, wybaczysz mi?-zapytałam robiąc przy tym smutną minkę. Ten rozłożył ręce do przytulenia a ja się w niego wtuliłam.
-Wiesz, że Cię kocham głupku i wszystko Ci wybaczę.-zaśmiał się głaszcząc mnie po głowie.
-Dziękuję, też cię kocham.
-A teraz.-odsunął się ode mnie i usiadł na ziemi. -Gadaj co nagadałaś Justinowi, chcę wiedzieć jak bardzo spieprzyłaś sprawę.
-Ja spieprzyłam?-zapytałam siadając koło niego.
-Tak to ty poszłaś pieprzyć się z tym chujem a nie Justin i to na pewne ty robiłaś mu taki wykład, że poszło mu w pięty.
-Jeżeli już ktoś tutaj ma być winny to my dwoje. On się za bardzo uniósł.
-A jak on by poszedł pieprzyć się z inną dziewczyną na twoich oczach?
-To co innego. -jęknęłam.
-No tak bo on by pieprzył a tu tutaj była byś pieprzona.
-Mówisz o mnie jak o kanapce.
-Kurwa wiesz o co mi chodzi. Jemu na tobie zależy a ty na jego oczach flirtujesz z innymi.
-Ale to on nie potrafi się określić!
-Zwal całą winę na niego. -prychnął. -Jak byś kurwa była słodką blondyneczką, tępą jak but i tak dalej to by mu było łatwiej się określić bo by nie miał nic do stracenia.
-A tutaj co niby ma?! Przecież wie, że podoba mi się!
-A powiedziałaś mu to?
-Przecież to widać! -krzyknęłam unosząc ręce w górę.
-Ale chłopakowi trzeba wszystko mówić jasno i rzetelnie a nie w jakieś pierdolone gierki się bawić!
-Jakie znowu gierki! Jak by mi się nie podobał to byśmy seksu nie uprawiali!
-A tamten chłopak to co?!
-No podobał mi się ale.... kurwa. Jacy wy jesteście głupi!
-My?!
-Kurwa dobra, rozumiem ale czemu on... no kurwa. Dobra ogarnęłam.-powiedziałam waląc się ręką w głowę z własnej głupoty.
-Brawo kochanie.-zaśmiał się wstając i podał mi rękę.
-Myślisz, że będzie w hotelu czy w barze? -zapytałam łapiąc jego rękę i wstając.
-W barze, będzie pił.
Zeszliśmy z wierzy Eiffle i poszliśmy w stronę clubu. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy. Ja przemyślałam całe swoje zachowanie i poczułam się głupi. Mimo iż nie określiliśmy co między nami jest to nie powinnam zachowywać się w ten sposób.
Świetne. Określenie dziwki idealnie teraz do mnie pasuje. Po internecie lata/latał filmik jak pieprzyłam się z Robinem teraz ta akcja z Justinem.
Tego samego dni uprawialiśmy seks ale nie ja zobaczyłam cholernie przystojnego chłopaka i zaczęłam myśleć pizdą a nie mózgiem, którego i tak bardzo rzadko używam.

Weszliśmy do środka i wzrokiem zaczęłam szukać Justina. Oliver szturchnął mnie ramieniem i pokazał na Williama.
-Idę do niego.
-Spoko. -odpowiedziałam krótko i dalej szukałam Justina a chłopak poszedł.
Podeszłam bliżej baru i dalej nic. Może jednak poszedł do hotelu?
Rozglądałam się jeszcze chwilę po parkiecie aż w końcu zobaczyłam go. Tańczył z jakąś blond wywłoką. A raczej jej tyłek ocierał się o jego penisa....
Wiecie co? Teraz już wiem co Justin poczuł kiedy poszłam z tym kolesiem. Sama mam teraz ochotę podejść do tej suki i wytrzeć parkiet jej wytapetowaną mordą. No kurwa! Czemu on poleciał na solare! Kurwa oni to zawsze biorą najbrzydsze dziwki.
Dobra, wdech wydech, wdech wydech x100
Uspokoiłam się i usiadłam do baru przy czym zamówiłam pół litra..
Tak nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji i nie zrobię sceny zazdrości. Chce przelecieć tą laskę? Proszę bardzo ale ja potem nie będę pomagała zmywać mu nadmiaru szminki, pudru i chuj wie czego z jego ciała!
Wypiłam 3 kieliszki czystej i tak siedziałam. Nic sobie tego nie robiąc. Chociaż z każdą sekundą byłam coraz bardziej wkurwiona a alkohol powodował u mnie agresję. Co w tej sytuacji nie było dobrym rozwiązaniem ale cóż wypiłam kolejny kieliszek.
Czując, że już przesadziłam bo zaczęło kręcić mi się w głowie postanowiłam wyjść stąd. Przechodząc przez club przeszłam obok Justina i tej szmaty. Ten popatrzał się na mnie jak by właśnie zobaczył ducha ale po chwili obrócił dziewczynę tak aby ją pocałować. Tak kurwa na złość przylizał się z nią i złapał ją za tyłek.
Dupek.
_____________________________
Na początku chciałam podziękować za nominowanie mnie do The Versatile Blogger Award chociaż osobiście nie chce mi się robić tego wszystkeigo aby tam wziąć w tym rudziała ale bardzo miło mi, że pomyśleliście o moim blogu ;) 
Co do nowych rozdziałów będą one dodawane raz w tygodniu w piątek lub sobotę ewentualnie w niedzielę. Dlatego, że zbliżają się testy gimnazjalne i mam teraz dużo nauki, więc nie wyrobię się. 
I ostatnia rzecz jeżeli pod rozdziałem nie będzie 10 komentarzy nie będzie nowego rozdziału (wiem, że was jest tutaj na tyle dużo, że spokojnie uda wam się dodać te 10 komentarzy :) 


piątek, 29 marca 2013

Rozdział 14


Obudziłam się rano wtulona w Justina. Przypomniałam sobie dokładnie wczorajszy wieczór, na samą myśl o tym dostawałam rumieńców na twarzy a moje usta zmieniały się w jeden wielki uśmiech.
Wstałam z łóżka i pozbierałam moją bieliznę z podłogi i ubrałam ją na siebie. Z walizki wyciągnęłam krótkie spodniki i bluzkę na ramiączka ubrałam ciuchy i usiadłam na fotelu. Na stoliku leżała paczka papierosów, wyciągnęłam z niej jednego i odpaliłam go. Nie ma nic wspanialszego niż poranek z papierosem, patrzenie na piękny widok Paryża i chłopak leżący nagi w łóżku. Można sobie lepiej wyobrazić poranek? Raczej wątpię.
Z dymu papierosa zrobiłam kilka idealnych okręgów. Skończyłam palić i nie było nigdzie popielniczki, więc odłożyłam peta na stoli przy okazji go gasząc.
Usłyszałam głośne kaszlenie, popatrzyłam na Justina który zaczął machać ręką przy swojej twarzy.
-Kurwa otwórz okno bo zaraz tu zdechnę. -krzyknął kaszląc.
Nic nie odpowiedziałam tylko wstałam i otworzyłam okno na rozcież. Odeszłam od okna i podeszłam do chłopaka, usiadłam koło niego z uśmiechem na twarzy. Ten podciągnął się na łokciach do góry i przeczesał swoje włosy palcami.
-Chodź tu bliżej.-poklepał miejsce koło siebie.
Usiadłam bliżej niego i przybliżyłam swoją twarz do jego muskając ustami jego policzek. Ten złapał mnie za biodra i położył tak aby on leżał na de mną.
-Chodzę z aniołem a za razem diabłem który chce minie udusić.
-Przepraszam, nie chciałam tego.-powiedziałam z minką szczeniaczka.
-Coś mnie to nie przekonuje. Chciałaś mnie zamordować. -mruknął mi do ucha.
-A może to Cię przekona. -szepnęłam przyciągając jego twarz bliżej mojej. Namiętnie go pocałowałam na co ten odwzajemnił mój pocałunek.
-Nie za bardzo mnie nie przekonałaś. Powinnaś się bardziej postarać.
-Masz coś konkretnego na myśli?-zapytałam z uniesioną jedna brwią.
-Mój przyjaciel chciał by się z tobą bliżej poznać, jest już nawet gotowy do tego.
Prychnęłam pod nosem.
-A czy wczorajszego wieczoru nie poznaliśmy się z twoim przyjacielem zbyt dobrze?
-Ale to była twoja dolna część a on by chciał poznać jeszcze górną.
Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi aż po chwili skapnęłam się o co jest grane, że aż z tego wszystkiego otworzyłam lekko buzię.
-Czyli mogę to uznać za zachętę?
-Nie, to nie jest zachęta.-pokręciłam przecząco głową.
-To co byś powiedziała coś za coś?-poruszał przy tym brwiami w górę i w dół.
-Co masz na myśli?
-Po prostu powiedz, że się zgadzasz.
-Ale na co mam się zgodzić?
-Zaufaj mi i powiedz, że się zgadzasz.
-Justin.
-Powiedz, że się zgadzasz i tyle. Nie pożałujesz tego, obiecuję.
-No dobra zgadzam się.
Justin cwaniacko się uśmiechnął i wszedł pod kołdrę. Poczułam jak kładzie ręce na moich szortach i je ściąga, po czym majtki.
-Justin, co to robisz?!-zapytałam szokowana całą sytuacją.
-Zaufaj mi.-krzyknął spod kołdry.
Spodenki i majtki wyrzucił na podłogę a moje nogi rozszerzył.
-Justin nie jestem pewna czy to....
Nie dokończyłam poczułam, że usta Justina są coraz bliżej mojego miejsca intymnego i je całują. Cicho jęknęła a po chwili poczułam jak język Justina zaczął wchodzić i wychodzi, jeździł nim po mojej łechtaczce co doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Złapałam go za końcówki jego włosów i zaczęłam klnąc na głos. Nie mogłam wyrobić byłam coraz bliżej orgazmu. Justin jeszcze mocniej przycisnął swój język do mojej kobiecości i wszedł języki i zaczął w środku robić przeróżne kombinacje nim, aż moje ciała wygięło się w łuk co oznaczało, że doszłam. Justin złożył na niej ostatni pocałunek i wyszedł spod kołdry.
-Mówiłem, że nie będziesz, żałować.-powiedział z uśmiechem na ustach. -To co rewanż?
Leżałam i ciężko oddychałam, kurwa on właśnie doprowadził mnie do najlepszego orgazmu świata i każe mi się rewanżować kiedy ja nie mam siły, ale dobra niech mu będzie.
-Rewanż. -powiedziałam krótko ale stanowczo.
Pociągnęłam go za rękę tak aby wstał z łóżka.
-Ja tam wolę na leżąco. -powiedział opierając się.
-A ja wolę jak ty będziesz stał bo mi będzie łatwiej, a jak nie to proszę bardzo idź się ubrać.
-Okej już nic nie mówię.
Justin grzecznie wstał a ja uklęknęłam przed nim. Zaczerpnęłam cicho powietrze tak aby nie usłyszał. Chwyciłam jego penisa i delikatnie wsadziłam go do buzi. Na początek zaczęłam bawić się jego czubkiem na co Justin jęknął a mnie zachęciło to do dalszej roboty. Wsadziłam go do buzi i zaczęłam wykonywać szybkie ruchy ręką jak i głową. Chłopak złapał mnie za włosy i pomógł ustalić najbardziej odpowiadający mu rytm.
Justin zaczął cicho jęczeć co mi się spodobało i przyśpieszyłam  po 10 minutach Justin spuścił mi się do buzi, a ja połknęłam ciepła substancję i wstałam.
Justin wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.
-Coś nie tak? -zapytałam troszkę zdziwiona, myślałam  że będzie się uśmiechał, że mu dobrze zrobiłam a tu takie nic.
-Wszystko dobrze. Dziewczyno to było niesamowite!-uśmiechnął się od ucha do ucha i mocno mnie przytulił całując w czoło.
Kiedy mnie tak przytulał poczułam, że jego penis cały czas stoi na baczność na co tylko lekko się zaśmiałam.
Musnęłam jego usta i się od niego odsunęłam. Rozejrzałam się po pokoju za dolną częścią garderoby.
-Czego szukasz? -zapytał Justin podążając za moim wzrokiem.
-Ciuchów. -powiedziałam odwracając się do niego tyłem i zobaczyłam je. Zrobiłam krok w przód kiedy Justin złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Podobasz mi się jak jesteś naga-mruknął mi niczym kto do ucha. -Lecz tutaj przeszkadzają mi dwie rzeczy.
Podniosłam pytająco brew a ten jednym ruchem zdjął mi bluzkę a potem biustonosz.
-Ej niedawno co się ubrałam. -zaprotestowałam chcąc podnieść rzeczy z podłogi, lecz ten złapał mnie w talii i zaniósł do łóżka, przykrył nas kołdra i pocałował w czoło.
-A ty co odwalasz? -zapytałam patrząc się na niego jak na kretyna.
-A ty nigdy nie chciałaś spędzić całego dnia nago? Ja zawsze chciałem ale nie było odpowiedniej osoby.
-A ja jestem odpowiednia? -zapytałam zaplatając ręce wokół jego szyi.
-Jak najbardziej skarbie.-musnął mój policzek.
-To co teraz tak do 15 będziemy tutaj leżeć?
-Możemy tylko leżeć albo jeszcze to.-zaczął całować moją szyję po czym przeszedł na usta.
I tak właśnie spędziliśmy czas do godziny 14.
-Justin wiesz, że musimy już się zbierać bo o 15 się umówiliśmy z Oliverem.
-Yhm.... jeszcze 5 minut. -powiedział błądząc swoją ręką po moim nagim brzuchu.
-Dalej wstawaj.-szturchnęła go łokciem.
-Musimy iść? Nie możemy już tutaj leżeć do końca dnia.
-Ha! Chciał byś. Jak chcesz to sobie tutaj leż ja idę pod prysznic.
-Prysznic? -powiedział nagle ożywiony.
-No a co?-wstałam z łóżka owinięta kołdrą.
-No to chodźmy. -wyskoczył nagi z łóżka pociągnął mnie za rękę tak mocno, że pusiłam kołdrę i wbiegłam za nim do łazienki.
-Co ty Bieber odpierdalasz?
-Prysznic bierzemy. -uśmiechnął się wchodząc do kabiny i ciągnąc mnie za nim.
-Ale chodziła mi, że osobno.
-A mi, że razem. -zaśmiał się i wziął gałkę od prysznica, puścił wodę i ochlapał mi całą twarz.
-Ej!-krzyknęłam krztusząc się woda którą cały czas mnie lał.-Przestań!- próbowałam się bronić lecz moje niezgrabne ruchy spowodowały to, że upadłam i uderzyłam się w tyłek.
-Kurwa tyłek mnie boli przez ciebie! Przestań lać na mnie tą wodę.-Justin zakręcił wodę i kucnął na de mną podając mi rękę. Złapałam ją i pociągnęłam do siebie aby on również się przewrócił-udało się.
-To bolało. -wymamrotał pod nosem.
-No co ty nie powiesz. -zaśmiałam się.
Obydwoje się podnieśliśmy.
-Idiota.-wzięłam gałkę od prysznica i tym razem ja go oblałam wodą.
-Dobra dosyć. -powiedział zabierając mi ja z ręki.
-A ty mogłeś? -zapytałam oburzona krzyżując ręce na piersiach.
-Tak ja mogłem. Ale chciałem Ci przypomnieć, że jesteśmy umówieni z Oliverem. Pamiętasz?
-Pf. To nie fair.- burknęłam rzucając w niego gąbką. -Umyj mi lepiej plecy. -obróciłam się do niego tyłem i włosy dałam do przodu.
-Już się robi księżniczko.
Obydwoje się umyliśmy i wyszliśmy spod prysznica owinięci ręcznikami. Rozczesałam włosy i i je wysuszyłam. Wyszłam z łazienki do pokoju i przebrałam się w ciuchy które rano miałam na sobie.
Przeczesałam jeszcze raz moje długie loki szczotką i byłam gotowa.
-Jesteś już gotowy?
-Jeszcze chwila tylko ubiorę bluzkę. -odpowiedział wychodząc z łazienki przy czym zaprezentował swój wyrzeźbiony brzuch. Jak zwykle na jego widok się uśmiechnęłam. Justin ubrał na siebie koszulkę i byliśmy już gotowi.
Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do taksówki. Wyjąkałam parę słów po francusku i taksówkarz zawiózł nas na umówione miejsce.
Pod wieżą Eiffla był tłum ludi.
-Wiesz co powinniśmy się z nim umówić w mniej ruchliwym miejscu.
-No co ty nie powiesz skarbie? -zaśmiał się Justin rozglądając dookoła w poszukiwaniu Olivera.
-Chyba go widzę tylko czy ach no tak idzie z Williamem.
-Gdzie ty ich widzisz? -zapytał wytężając wzrok.
-Patrz widzisz te seksowne spodnie w panterkę i koszulkę z lewem? -pokazałam palcem.
-O kurwa, to się dopiero nazywa stylówa.
-Ej Oliver jest po prostu oryginalny. -mruknęłam machając w jego stronę.
-Nie da się zaprzeczyć. Pasował by do Snooki ona tak samo ma obsesję na punkcie drapieżnych zwierząt.
-Przedstaw Oliverowi męską wersję Snooki to na pewno się za nią zabierze.
-A co było by z Williamem?
-Zerwał by z nim albo stworzyli by sobie trójkącik, chociaż osobiście wolała bym to pierwsze.
-Nie lubisz go? -zapytał Justin zdziwiony wpatrując się w chłopaków którzy byli coraz bliżej.
-Coś mi się w nim nie podoba, mam złe przeczucie. Można to nazwać kobieca intuicją.
-Co możesz nazwać kobiecą intuicją? -zapytał Oliver podchodząc do mnie i całując w policzek. -Cześć Justin.-podał mu rękę na przywitanie.
-To, że dobre przeczuwałam, że się szybko znajdziemy. Justin jak zwykle zaczął marudzić, że tutaj jest zbyt wiele ludzi aby się odnaleźć i tak dalej.
-Ach no tak, jest mały tłok. -uśmiechnął się chłopak. -To co idziemy coś przekąsić czy chcecie wejść na wierzę Eiffla?
-Ja to jestem głodna! Cały dzień nic nie jadłam!
-To co wy robiliście przez cały dzień ?-zapytał się Oliver.
Na myśl o tym co robiliśmy na mojej twarzy pojawił się uśmieszek.
-Książki czytaliśmy.-powiedziałam pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
-Książki czytaliście a to ciekawe chyba nawet wiem jaką książkę, zgaduję, że tą samą co my wczoraj z Williamem.
-Może..... Chodźmy już głodna jestem!-burknęłam pod nosem i wszyscy udaliśmy się do restauracji.
Usiadaliśmy przy pierwszym wolnym stoliku. Kelnerka przyniosła nam menu.
-Fuj! Zapomniałam ile tutaj jest potrwa ze ślimaków.-oburzyłam się na co całą trójka głośno się zaśmiała.
-Bardzo śmieszne. Jest tutaj coś nie związanego ze ślimakami.- zapytałam przewracając kartę dań.-O to nie brzmi jak ślimak!
Poczułam wibracje w mojej kieszeni i wyciągnęłam telefon dostałam sms od ROBINA
Przełknęłam głośno ślinę i przez moment zastanawiałam się czy powinnam odczytywać sms ale moja ciekawość wygrała i nacisnęłam na niego
Miłych wakacji w Paryżu”
Rozszerzyłam oczy do granic możliwości a usta same mi się otworzyły.
-Wszystko w porządku?-zapytał zaniepokojony Oliver.
-Tak,tak wszystko dobrze. Przeprosimy was na chwilę, muszę porozmawiać z Justinem.-powiedziałam ciągnąc Justinem za sobą. -Zamówcie nam coś co nie jest związane ze śliniakami.
Wyszliśmy na zewnątrz i z torebki wyciągnęłam papierosa, szybko odpaliłam go i zaciągnęłam się nim.
-Wyciągnęłaś mnie tylko po to aby zapalić?-zapytał opierając się o ścianę.
Nic mu nie odpowiedziałam tylko wypuściłam z siebie dym i podałam mu telefon na otwartym sms. Justin tak samo zareagował jak ja.
-Skąd on do kurwy nędzy wie gdzie ty jesteś?! Przecież nikomu nic nie powiedziałaś prawda?!-krzyknął na mnie.
-Oczywiście, że nie! Nawet moi rodzice nie wiedzą gdzie jestem! I proszę Cię nie krzycz na mnie bo jestem już wystarczająco zestresowana! -odpowiedziałam zaciągając się papierosem.
-Przepraszam.-jego ton momentalnie się zmienił. -Ale jakiś sobie pomyślę, ze ten chuj wie gdzie jesteś i będzie chciał odpierdolić jakiś numer to mnie krew zalewa.
-Justin.-szepnęłam wyrzucając papierosa. -Boję się.
-Nie bój się.-powiedział rozszerzając ręce i przybliżając się do mnie. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
-Przy mnie nic Ci się nie stanie. Obiecuję Ci to.  
______________________________________
10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i tak jak obiecałam nowy rozdział!
 Teraz nowy rozdział najwcześniej pojawi się w następny piątek ze względu na to, że jadę do rodziny w góry i tam nie będę miała jak dodawać rozdziałów bo będę bez internetu ale są plusy. Przez ten czas co tam będę postaram napisać się kilak rozdziałów co wiąże się  tym, że częściej będę dodawać tutaj.
A jak by tak pod tym rozdziałem było 12 komentarzy to była bym BARDZO szczęśliwa, więc co bierzecie się za komentowanie? 
No i napiszcie jak wam się podobał rozdział.
czytasz-komentuj