Budząc się zobaczyłam koło siebie
śpiącego Justina, obejmującego mnie ramieniem. Delikatnie zdjęłam
jego rękę z siebie i usiadłam na łóżku.
-Możesz się nie wiercić?
-wymamrotał przeciągając się.
-Przecież jestem spokojna.
-odpowiedziałam obracając się w jego stronę.
-Yhm... w nocy tak samo, śpisz jak
aniołek. Przecież ty w ogóle się nie kopiesz. Nic.
-Nie prawda! Kłamca!-zaprzeczyłam
uderzając go lekko w klatkę piersiową.
-Ej! -krzyknął rozbawiony, łapiąc
mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. -Ja nie kłamię. Tym
bardziej nie okłam bym takiej ślicznotki jak ty.-powiedział po
czym zaczął przybliżać swoje usta do moich.
-Nie, nie, nie,nie. -zaprotestowałam
kładąc mu rękę na ustach.
-Czemu?- wymamrotał przez moją rękę
po czym ją zdjął i powtórzył głośniej.
-Nie chcę się z tobą całować.
-Nie chcesz?- zapytał tak zdziwiony
jak bym oznajmiła mu, że Kosmicie właśnie opanowali ziemię.
-Normalnie, nie chcę. Po prostu lubię
cię, może nawet i bardzo ale nie chcę się z tobą całować....
-Wiesz co ja chyba dalej śpię czy coś
pogadamy jak się obudzę.
-To nie sen. A jak
mi nie wierzysz to mam dobry sposób aby Cię przekonać.
Przybliżyłam się
do niego i uszczypnęłam.
-Ał! Kurde co do
cholery? -krzyknął łapiąc się za bolące miejsce.
-Udowadniam właśnie
Ci, że to nie sen.-powiedziałam wstając z łobuzerskim uśmiechem.
-Ha-ha-ha. Bardzo
śmiesznie.
Podeszłam do szafy
z której wyciągnęłam szorty i bluzkę na krótki rękaw z
ćwiekami.
-No to dzisiaj
zadzwonisz do Robina i z nim skończysz? -zapytał Justin
przyglądając mi się.
-Chyba tak, która
jest godzina?
-12.
Położyłam ciuchy
na brzegu łóżka i wzięłam telefon. Napisałam sms do Robina
Hej możemy się dzisiaj o 16
spotkać w central parku?
Po 10 minutach
odpisał
Spoko. Będę koło fontanny.
-Będzie o 16 koło
fontanny.
-No to git.
Denerwujesz się?
-Cholernie. Boję
się, że coś mu odpierdoli.-powiedziałam siadając koło niego na
łóżku.
-Nie masz czego,
będę z tobą. Nic Ci się nie stanie.
Przytulił mnie
ramieniem
-A jak tobie coś
zrobi?
-Mhm...od kiedy to
się mną przejmujesz?
-Jak mam się nie
przejmować w końcu idziesz tam ze mną z mojego powodu, więc to
jest oczywiste, że boję się o ciebie.
-Jak ty to pięknie
wszystko potrafisz powiedzieć. Ale tak naprawdę nie trafiłaś w
sedno.
-O jakim ty sednie
pierdolisz, Bieber?
-O tym, że Ci się
podobam a ty z jakiegoś powodu nie chcesz się do tego przyznać,
tylko za chuja nie wiem dlaczego.
-Teraz to mi się
śni jakiś popierdolony sen. Idę się z niego obudzić pod
prysznicem. -powiedziałam wstając i biorąc ciuchy z łóżka. -A
ty jak chcesz się ogarnąć to idź do łazienki dla gości.
Rozebrałam się i
weszłam pod prysznic. Puściłam gorącą wodę i czułam jak jej
strumień leci mi po plecach. Czułam lekkie relaks, ale jak
przypomniałam sobie o Robinie od razu wszystkie moje mięśnie się
napięły. Miałam złe przeczucie, że to wszystko nie skończy się
dobrze. Robin nie lubi przegrywać a to miało się właśnie stać.
Jego nigdy dziewczyna nie rzuciła, to on je rzucał. To one miały
czuć się upokorzone nie on. A teraz role miały się obrócić.
Sama myśl wkurwionego Robina przyprawiała mnie o dreszcze. A jak on
nie da mi spokoju i będzie chciał się na mnie zemścić?! Ile razy
w końcu w filmach i z opowiadań słyszałam o tym, że były
chłopak chciał się zemścić na dziewczynie za to, że go
zostawiła. KURWA.
Moje rozmyślanie
przerwało głośne pukanie za drzwi.
-Ej ty się tam
utopiłaś? -krzyknął Justin za drzwi.
-Wszystko w
porządku, zaraz wychodzę! Trochę prywatności!-krzyknęłam z
lekkim rozbawieniem.
Zakręciłam wodę
i wyszłam spod prysznica, owinęłam się ręcznikiem. Wyciągnęłam
z szafki suszarkę i dokładnie wysuszyłam włosy po czym je
rozczesałam. Wytarłam ciało i założyłam przygotowane już
ciuchy.
Wchodząc z
łazienki zobaczyłam siedzącego na fotelu Justina.
-A ty co taki
niecierpliwy?
-Zawsze mogłaś
się utopić.
-Pod prysznicem?
-Ile to zakrztusić
się wodą czy zemdleć lub poślizgnąć się i upaść a jak byś...
-Dobra, dobra
przystopuj kowboju.
-Kowboju.
-powtórzył przy czym poruszał zabawnie brwiami.
-Co?
-Tylko ja słyszę
tutaj podtekst seksualny?
-Słucham?
-Nie mów słucham
bo Cię...
-Na twoim miejscu
nie dokańczała bym tego zdania bo jak ci przypierdolę z patelni
to....
-To pójdziesz sama
na spotkanie z Robinem bo ja będę sobie leżał w szpitalu.
-Cicho bądź.
Jesteś głodny?
-Na ciebie zawsze.
-Jednak bardziej
proponuję Ci kanapkę z szynką.
-No dobra, niech
będzie ale zobaczysz jeszcze się do mnie przekonasz i nie wiadomo
kiedy a nie będziesz mogła o mnie myśleć.
-Pff chciał byś.
Obydwoje poszliśmy
do kuchni gdzie ja zrobiłam na kanapki.
-Dalej uważam, że
ty byłą byś smaczniejsza.
-Idiota.
-Która godzina?
15.30
-Kurwa, już?
Naprawdę długo była pod tym prysznicem.
-No co ty nie
powiesz. -zakpił z ironią.
-Dobra, lepiej się
zbierajmy.
Obydwoje się
ubraliśmy i wyszliśmy z domu.
Weszliśmy do
samochodu i ruszyliśmy. Strasznie się denerwowałam czułam jak
stres zżera mnie od środka. Paznokciami zaczęłam wystukiwać
nerwowe rytmy, noga zaczęła mi „podskakiwać”.
-Nie denerwuj się.
-powiedział Justin kładąc mi rękę na kolanie, aby uspokoić
nogę.
-Nie mogę, boję
się. I to strasznie.
-Będziemy w
miejscu publicznym nic takiego się nie stanie.
Po 25 minutach
dojechaliśmy na miejsce.
Wysiadając z
samochodu trzęsłam się jak galareta. Justin objął mnie w tali i
poszliśmy na umówione miejsce.
Jak doszliśmy
Robin już stał koło fontanny. Na jego widok ścisnęłam
nadgarstek Justina.
-Spokojnie, jestem
cały czas koło ciebie.
Zbliżaliśmy się
coraz bliżej chłopaka, zauważał nas. Patrzył się na nas tak jak
by chciał nas zaraz rozjebać. Przełknęłam głośno ślinę po
czy staliśmy już wszyscy troje oko w oko.
-Co to do cholery
ma znaczyć? -zapytał Robin pokazując na mnie i Justina.
Dopiero teraz się
skapnęłam, że cały czas szliśmy przytuleni do siebie. Od raz
odsunęłam się kilka centymetrów od niego, aby Robin zaraz sam
sobie nie pokładłam w głowie jakiegoś głupiego toku wydarzeń.
-Chciałam z tobą
porozmawiać.... o nas.
-Ciekawie się
zapowiada. -skrzyżował ręce na kładce piersiowej i piorunował
wzrokiem Justina.
-To co między nami
jest a raczej było to już koniec, nie chcę się dłużej z tobą
spotykać.
-Bo co! Zaczęłaś
się pieprzyć z tym kolesiem!-wyrzucił ręce w powietrze, po czym
opuścił je i zacisnął w pięść.
-Tu wcale nie
chodzi o niego! Tylko o Ciebie! Nie chcę już dłużej z tobą być!
Ten cały związek był popierdolony! I żałuję, że w ogóle się
zaczął i tak późno zorientowałam co się ze mną dzieje!.
-Śmieszna jesteś!
Przyznaj się, że od dawna się spotykasz z tym chujem a nie, że to
moja wina! Po prostu zdradzałaś mnie dziwko!
Justin momentalnie
podszedł do niego i złapał go za koszulkę i podniósł.
-Posłuchaj mnie
jebana pizdo! Nie waż się tak do niej odzywać, jeżeli ktoś tutaj
jest dziwką to tylko ty! Jebana męska dziwaka!
-Spierdala.
-odepchnął Robin Justina od siebie po czym stali kilka kroków od
siebie.
-Taka z ciebie
cwaniara, przychodzisz sobie tutaj ze swoim nowy chłopaczkiem i
myślisz, że co?! Że sobie tak o po prostu pójdę jak gdyby nigdy
nic się nie stało?! Jeżeli tak to się grubo mylisz! Pożałujesz
tego!
-Uważaj na słowa.
-syknął Justin robiąc krok w jego kierunku.
-Bo co?- powiedział
z kpiną Robin również robiąc krok w stronę Justina.
-Bo to szmato.
Justin jebnął mu
z pięści w twarz, po czym Robin się przerwócił.
Z nosa zaczęła
lecieć mu krew, na co ten tylko przeklną pod nosem i rzucił się
na Justina. Zaczynali się okładać pięśćmi aż Justin popchnął
Robina z taką siłą, że ten wylądował w fontannie.
Zebrali się wokół
nas ludzie bacznie obserwując przebieg wydarzeń, aż w końcu jedna
starsza pani zaczęła krzyczeć i wołać policję aby ich
powstrzymać, kiedy ta wzywała pomoc Robin wyszedł z fontanny i
rzucił się na Justina. Obydwoje zaczęli się tarzać po chodniku
okładając się pięśćmi. A ja? Ja stałam jak ta debilka i
patrzyłam nie wiedząc co zrobić, aż w końcu zobaczyłam jak w
naszą stronę biegnie dwóch policjantów.
-Kurwa Justin,
policja.- krzykłam podbiegając do nich próbując ich rozdzielić.
Nic to nie dało. Policja podbiegłą do nas. Jeden odepchnął mnie
od nich a drugi ich rozdzielił. Obydwoje wyglądali straszni,
okropnie krwawili a policjanci zakuli ich w kajdanki.
___________________________________
Osobiście rozdział mi się nie podoba, ale nie miałam innego pomysłu jak go napisać -.-
Dziękuję bardo za te 9 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i za wszystkie miłe słowa na Twitterze <3
Czytasz-Komentuj